niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział II (cd)

                       Karakuri upuścił nożyk, którym przed momentem pozbawił życia jedynej osoby, która tak naprawdę rozumiała chłopca. Wpatrywał się w zalane krwią ciało leżące tuż przy nim, jednakże co było najdziwniejsze, już w tamtej chwili chłopak nie odczuwał  żadnych wyrzutów sumienia, ale co miał zrobić z ciałem? Pozbyć się ? Zakopać? Poćwiartować? Spalić? Dopiero wtedy, kiedy myślałem o sposobach pozbycia się ciała ogarnęło go przerażenie, a dziewczyna wpatrywała się w niego...
-Zadzwoń- powiedziała stanowczym tonem, lustrując wzrokiem chłopaka.
-Gdzie?
-Jak myślisz? Jesteś taki głupi na jakiego wyglądasz? Na policje- Karakuri otworzył oczy bardzo szeroko, patrzył przez dłuższą chwilę na dziewczynę jak na idiotkę .
-Oszalałaś? Przecież, ja nie chce...
-Powiesz im, że znalazłeś ciało, spanikujesz.
- Ale przecież i tak się dowiedzą - Postać zbliżyła się do chłopca.
-Zaufaj mi, to będzie nasza tajemnica-W tej chwili tajemnicza dziewczyna posłała w stronę Karakuriego obrzydliwy uśmiech -A teraz, dzwoń ! -Chłopak niepewnie podniósł się i podszedł do półki na której znajdował się telefon, wykręcił odpowiedni numer, a gdy usłyszał głos dochodzący z drugiej strony  słuchawki, wpadł w wielką rozpacz i panikę..
-Nie wiem co się stało, wróciłem i -i ..- Chłopiec mówił przez łzy, nie umiał wydusić z siebie niczego istotnego, zapomniał adresu, zapomniał nawet swojego nazwiska ...-Zobaczyłem jak..Jak tam leży, błagam pomóżcie mi, błagam- Po rozmowie, która polegała na wymuszeniu od chłopca jakiś istotnych informacji, do jego drzwi zawitała policja, zbadała miejsce zbrodni lecz ku zdziwieniu chłopca nie znaleźli niczego, żadnych odcisków, niczego.A sam Karakuri przyglądał się całemu zajściu z uśmiechem na twarzy..




Co tak naprawdę się zmieniło i dlaczego? Mieszkańcy miasta już nigdy nie będą czuli się  tak bezpiecznie jak zazwyczaj, tylko czemu?



**************************************************************
Nie poszło mi dobrze, nie mam głowy, za gorąco ;-----; dlatego jest tego mało, gdy wrócę z wakacji wypoczęty  to na pewno i wena powróci ^^ więc  nie sugerujcie się tym marnym czymś XD musiałem coś napisać bo palce mnie świerzbiły p3p ~~ OPUSZCZAM WAS NA 2 TYGODNIE ale później będę wrzucał bardzo dużo ~~ do zobaczenia ..
Dziś dodam jeszcze opisy postaci. znaczy część, a we wtorek pozostałą część opisów 

piątek, 26 lipca 2013

Rozdział II

                                Sam już nawet nie pamiętał ile to lat minęło od feralnego dnia śmierci Lizz i Yoshiki'ego, wiele rzeczy uległo zmianie, wygląd chłopca, sposób bycia. Jednak jedna rzecz pozostała taka sama, chęć zdobycia wiedzy na temat dziwnych laleczek i tego, dlaczego jego wygląd uległ takiej zmianie . Czym były te dziwne laleczki? Dlaczego wydarzyło się coś tak anormalnego? Na te i na wiele innych pytań chłopak próbował znaleźć odpowiedz, lecz jak na razie.. Bezskutecznie  ...


   -Tanaka! Wróciłem ! - Wykrzyczał chłopiec mijając próg drzwi wejściowych, wszedł do salonu w którym Tanaka zazwyczaj czytał książki lub po prostu delektował się herbatą. 
-Tak wcześnie? - Chłopiec zastał starszego człowieka, który trzymał w dłoni do połowy pełną szklankę herbaty, uśmiechającego się ciepło w jego stronę.
Chłopak zasiadł w fotelu naprzeciw opiekuna, skrzyżował ręce.
-Przechodziłem dziś obok Harimy ... Nie myślałeś nad tym żeby posłać mnie do takiego prawdziwego liceum - Chłopiec spojrzał na Tanakę z irytacją - Mam dość nauczania w domu, to przyniosło by tylko korzyści, nie zastanawiałeś się nad tym?
-Chłopcze..To nie jest proste, jednak jeśli jesteś tak bardzo zdeterminowany to postaram się o to - Starzeć ponowił uśmiech upijając łyk herbaty, Karakuri zaś wstał z fotelu bez słowa  i ruszył w stronę swojego pokoju..


        Późnym wieczorem Karakuri sięgnął do kieszeni z której wyjął laleczkę, która w dzieciństwie przykuła jego uwagę, pozostałe zaś leżały w kasetce na komódce. 
-Wiesz.. Jest coś co chciałbym wiedzieć - Chłopiec wpatrywał się w laleczkę i kontynuował - Dlaczego to się ze mną stało, dlaczego to przytrafiło się mi, czy mama wiedziała że umrze? Odnoszę cholernie dziwne wrażenie - Karakuri ścisnął mocno laleczkę w dłoni- Że to wszystko jakimś dziwnym sposobem TWOJA wina! - wykrzyknął i rzucił lalką tak, że ta odbiła się od ściany i upadła na ziemie, chłopiec zaś podkulił kolana pod brodę. 
   W momencie kiedy owa laleczka upadła w pokoju zgasło światło i wszystko stanęło w półmroku, chłopak wzdrygnął się i zaczął rozglądać, kiedy nieoczekiwanie usłyszał cichutki szept 
 -Karakuri...-Chłopak wstał z łóżka i szybkim ruchem zabrał nożyk leżący na jego biurku ..
-Kto tam?! - Był wyraźnie roztrzęsiony, zbliżał się powoli do miejsca z którego dobiegał ów cichy szept.
-Nie bój się mnie ..Karakuri - Jego oczom ukazała się półprzezroczysta postać o długich, czarnych włosach i krwisto czerwonych tęczówkach ubrana w białą sukienkę z czerwonymi plamami, tak jakby była umazana krwią. Chłopiec stanął jak wryty widząc postać, która była wręcz identyczna jak laleczka. Rękę, w której trzymał nożyk, wysunął w stronę tajemniczej postaci..
-K-Kim jesteś...- Zapytał chłopiec jąkając się i oddychając głęboko.
-Kim jestem? Hmmm otóż zadajesz bardzo ciekawe pytania - Dziewczyna uśmiechnęła się - Może powinieneś sam sobie na to odpowiedzieć, ja jestem częścią Ciebie, a Ty częścią mnie - Postać pochyliła się i podniosła z podłogi lalkę- To Ty mnie wybudziłeś, więc to Ty będziesz skazany . Nie zastanawiałeś się nigdy dlaczego? DLACZEGO TWOJA MATKA ZABRONIŁA CI WCHODZIĆ DO TAMTEGO POKOJU? Dlaczego zakazała schodzić do piwnicy? Dlaczego? - Chłopak oddychał nieregularnie, trzymając rękę w dalszym ciągu wysuniętą ..
-Co Ty możesz wiedzieć ? Jesteś CHORA !? Odejdź stąd bo pójdę po Tanakę !
-I czy naprawdę uważasz, że ten starzec mógłby coś zdziałać? To ja jestem Karakuri, a to TY jesteś MOJĄ marionetką !
-Mam tego dość ! - Chłopiec odwrócił się w stronę drzwi i złapał za klamkę, gdy już uchylił drzwi usłyszał komendę od dziewczyny .
-Stój ...-  I nagle stało się coś dziwnego, chłopak stanął i nawet gdyby chciał nie mógł się poruszyć, a dziewczyna kontynuowała- A teraz, udowodnię Ci moją wyższość nad Tobą. Zejdziesz tam i skrócisz cierpienia tego żałosnego starca.
- Co Ty gadasz !? - Karakuri próbował się poruszyć, niestety bezskutecznie - JESTEŚ CHORA! SŁYSZYSZ C.H.O.R.A! - Lecz dziewczyna nie zwracała uwagi na jego słowa, w znudzeniu przewróciła oczami i dodała ciche "Rusz się" po tych słowach chłopiec mimowolnie szedł w stronę salonu, w którym przebywał Tanaka. Z każdym krokiem jego oddech przyspieszał, a serce zdawało za chwilę wyskoczyć mu z piersi, pragnął w tej chwili wypuścić z dłoni nożyk i uciec jak najdalej,  niestety nie było to możliwe.
        Gdy Karakuri dotarł do salonu zobaczył starca pochłoniętego lekturą, podszedł bliżej i zatrzymał się przy samym Tanaką, ten zaś oderwał nos od książki i spojrzał na chłopaka z uśmiechem dodając
-Nie śpisz jeszcze? - Wtem Karakuri spuścił głowę, wymamrotał ciche "przepraszam" i skierował w stronę starca rękę w której trzymał nożyk, wbił go w gardło opiekuna, wyciągając i wbijając z powrotem.
Roztargał koszulę Tanaki i zaczął z niezwykłą wściekłością dźgać jego klatkę piersiową. Patrzył jak z najbliżej mu osobie ucieka życie i to za jego sprawą, a tajemnicza dziewczyna przyglądała się tylko z diabelskim uśmiechem ...


         Kim, czy może raczej czym była dziewczyna? Kim był sam Karakuri, jednak to, co miało wydarzyć się później spędzało wszystkim sen z powiek....


Rozdział I (end)

                           Niegdyś wesoły, wiecznie uśmiechnięty chłopiec, którego wszędzie było pełno, zmienił się w zamknięte i ciche dziecko, tak jakby uciekła z niego jakakolwiek chęć do życia, ale cóż się dziwić co siedmiolatek mógł czuć ?

                       Gdy nadszedł dzień wyczytania testamentu napisanego przez Lizz chłopiec razem ze swoją ciotką poszli do wielkiego pomieszczenia na pierwszym piętrze rezydencji. Było w nim mnóstwo ludzi, każdy ze łzami w oczach, ale gdy tylko ujrzeli chłopca, starali się nie pokazywać zbytnio towarzyszących im emocji.
Chłopiec w milczeniu usiadł na jednym z przygotowanych wcześniej przez Tanakę krzeseł . Wsłuchiwał się jak siostra zmarłej z ciężkim sercem wyczytuje ostatnie wole swojej najbliższej .
-"Moją ostatnią wolą jest ..Aby zapewnić memu synu byt i szczęśliwe dalsze życie, dlatego też część mojego majątku przekazuję właśnie jemu i osobie która zaopiekuje się nim gdy ja odejdę " . Karakuri zamarł, wszystko wydawało się jakby Lizz wiedziała co ją czeka, a kolejne zdania tylko umocniły chłopca w tym przekonaniu.
-"Pozostawiam mego syna w rękach człowieka, który jest mu bliski i który ma moje zaufanie, wierzę, iż ów człowiek zaopiekuje się moim synem tak, aby ten czuł się bezpiecznie.. Zostawiam go w rękach Tanaki " po przeczytaniu tego zdania siostra Lizz odłożyła papier na drewniany stolik nieopodal, przetarła rękawem załzawione oczy i dodała "-To wszystko"- Teraz w sali było słychać tylko ciche szepty zgromadzonych.




                   Od owego dnia wyczytania testamentu minęło pare miesięcy, a chłopiec w dalszym ciągu pozostawał zamknięty i cichy, lecz była jedna rzecz, która go dręczyła, nie dotyczyła już śmierci rodziców lecz kasetki z tajemniczymi laleczkami przez które jego matka wpadła w złość ... Chłopiec zastanawiał się dlaczego? Dlaczego przez głupie, dziecięce laleczki Lizz mogła tak się zdenerwować, te myśli nie dawały mu spokoju, nie mógł dłużej już wytrzymać, więc postanowił, że zagarnie pudełeczko i sam dowie się dlaczego..
Więc szybko zerwał się z łóżka i podążył do salonu, do miejsca w którym kasetka została mu odebrana, a gdy zauważył ją na jednej z półek, nie pytając nikogo o zdanie, sięgnął po nią .
      Długo wpatrywał się w napis na pudełku i na ładnie ozdobione zamknięcie, przechodziły mu przez głowę najróżniejsze myśli: " Może nie powinienem tego otwierać" "Może mama miała jakiś powód żeby mi to zabrać" jednak  ciekawość wzięła górę i chłopiec uniósł wieczko, spojrzał na trzy laleczki, a zaraz potem wyjął z pudełka jedną z nich, zachwycał się jej długimi, czarnymi włosami, jej białą sukienką i dwóm czerwonym koralikom, które odgrywały rolę oczu.
           I naglę stało się coś dziwnego, coś czego młodzieniec nie mógł pojąc. Ręka w której trzymał laleczkę stała się gorąca, a na palcach zaczęły pojawiać się pęcherze, czuł jakby trzymał w ręku rozżarzony kawałek drewna, lecz nie mógł otworzyć dłoni i upuścić laleczki, zupełnie tak, jakby ktoś ściskał mu dłoń. Poczuł ogromną falę bólu przechodzącą przez jego ciało, jego oczy zalały się krwistą czerwienią, a włosy  ściemniały aż do samej czerni, czuł tak ogromny ból że nie był w stanie nawet krzyczeć...
A może jednak Lizz miała powód odbierając mu kasetkę? Może jednak przeczuwała co stanie się kiedy chłopiec dotrze do prawdy ? Może wiedziała co ją czeka ?


"Jeśli kogoś kochasz, daj mu odejść...Jeśli Cię kocha..Wróci..."




******************************
Takie masło maślane, ale wena nie przyjdzie za Chiny T^T przepraszam

Rozdział I (cd)

Ostatnim razem coś się podziało i post został usunięty co zmusiło mnie do przepisania raz jeszcze całości T^T ....

************************************************************


      Przez cały wieczór chłopiec wsłuchiwał się w kłótnię rodziców i ostre słowa padające  na jego temat.

Po paru godzinach, gdy świat zalał się czernią jak gdyby ktoś wylał na cudowny obrazek atrament, kłótnia ustała, a chłopiec, wtulony w pościel z zaschniętymi łzami na policzkach zdawał się za moment usnąć, lecz głośne kroki spędziły mu sen z powiek..

    Karakuri szybko podniósł się do siadu.

-Halo..? - powiedział cicho wyraźnie przestraszony, lecz nie uzyskał odpowiedzi.

   Nasunął koc na głowę  i podkulił kolana pod brodę . Powtórzył raz jeszcze i właśnie w tym momencie zaskrzypiały drzwi. W jednej chwili chłopiec poczuł czyjąś dłoń na swojej głowie, a zaraz po tym koc został z niej zsunięty.

-Synku...- jego oczom ukazała się postać spowita w półmroku. Był to ojciec małolata który przyszedł w jakiś sposób uspokoić chłopca i zapewnić, że wszystko jest w porządku .

-Nie zrobiłeś nic złego-kontynuował- tylko widzisz, zakazaliśmy Ci tam wchodzić z pewnych powodów których na chwilę obecną nie jestem w stanie wyjaśnić, ale jestem pewien że któregoś dnia sam do tego dotrzesz- powiedziawszy poczochrał syna po głowie i wyszedł z pokoju mówiąc cicho "Dobranoc.." .






                    

                                         Następnego dnia wydawało się że owej awantury nie było, a rodzice nie dowiedzieli się o znalezisku chłopca.

-Karakuri razem z ojcem musimy pojechać do Panny Taira, a Ty - Lizz przerwała w pośpiechu zakładając kurtę i zarzucając na szyję szal - A Ty zostaniesz z Tanaką dobrze ? - kobieta podeszła do chłopca i ucałowała go delikatnie w czółko - Niedługo wrócimy, obiecuje - Matka odeszła od młodzieńca i razem ze swoim mężem opuściła wielką rezydencje, chłopiec zaś odwrócił się w stronę swojego opiekuna ..

-Tanaka, po co oni pojechali do tej bździągwy ?- powiedział naburmuszony chłopiec z irytacją w głosie .

-Cóż nie jest mi do końca   wiadome, ale myślę, że są to sprawy między dorosłymi, a Ty młodzieńcze nie powinieneś interesować się takimi sprawami .

-Jesteś gburem! Wiesz, że rodzice płacą Ci za sprawowanie nade mną opieki? Chyba jednak tego nie rozumiesz, dlatego masz w tej sekundzie powiedzieć mi PO CO TAM POJECHALI?!-chłopiec był wyraźnie oburzony zachowaniem swojego opiekuna.

-Gdybym znał powód dla którego tam się udali jestem pewien że wyjawiłbym go . A teraz niech młodzieniec zajmie się tym to zwykle . - faktycznie Tanaka nie znał dokładnego powodu dla którego Państwo Nakatomi udało się z niespodziewaną dla wszystkich wizytą, a chłopiec zrobił tak, jak polecił mu opiekun.


             Godziny zdawały się upływać o wiele szybciej niż zwykle, nim chłopiec się obejrzał było już dawno po godzinie osiemnastej, a rodziców ani śladu.

-Karakuri zejdź, wiadomości przegapisz ! - Tanaka krzyknął z dołu .

-Idę..Idę - przewracając oczami małolat zszedł do opiekuna, zasiadł w wygodnie w fotelu i wpatrywał się w wielki ekran . " W Tokijskiej dzielnicy  Suginami            tuż przy rezydencji Taira samochód  osobowy  z kierowcą i jednym pasażerem został zepchnięty z jezdni, niestety sprawca wypadku nie udzielił pomocy poszkodowanym". Gdy chłopiec usłyszał te słowa zamarł, jak gdyby jakaś tajemnicza siła  scaliła go z fotelem."Właśnie otrzymaliśmy komunikat że ofiarami wypadku są Państwo  Nakatomi" i w tym właśnie momencie chłopiec zapomniał jak się oddycha,nie słyszał już nawet słuch dobiegających z wielkiego ekrany,  nie chciał tego słuchać, nie możliwe aby opisać  w słowach co w tej chwili czuł.
  W całym domu rozległy się dźwięki telefonów , Tanaka starał się w jakiś sposób zapanować nad całą sytuacją, ale niestety nie było to możliwe, a Karakuri zaczął krzyczeć przez łzy wtulony  w jedną z poduszek, które leżały na fotelu....

   Tej nocy nie zmrużył oka... Nie wolno mu było jechać zobaczyć rodziców,  a sam opiekun nie chciał aby chłopiec widząc ich w ciężkim stanie doznał jeszcze większego szoku. Co chwilę wiercił się, płakał, wgryzał brutalnie w poduszkę, krzyczał...Tanaka nie potrafił go uspokoić do czasu aż z wycieńczenia zasnął, lecz bowiem był to dopiero początek koszmaru....

   Nazajutrz opiekun "zapakował" młodzieńca pospiesznie do samochodu i oboje ruszyli w stronę szpitala, w którym przebywało Państwo Nakatomi.

-I co z nimi... -powtarzał chłopiec ciągnąc bez przerwy za rękaw Tanaki...
-Spokojnie...Zaraz nam powiedzą...- Tanaka wtulał głowę chłopca w swój bok tak, żeby ten czuł się choć przez chwilę bezpiecznie, Nieoczekiwanie zaraz po słowach opiekuna z sali  wyszła doktorka,  była bardzo blada i miała smutny wyraz twarzy, a gdy zobaczyła chłopca łzy napłynęły jej do oczu.Zwiesiła głowę i powiedziała krótko .
-Przykro mi...- Nie jest możliwym aby po raz kolejny opisać co wtedy czuł,  co mógł czuć mały chłopiec  dowiadujących się o śmierci jedynych osób, które kochał, które tak naprawdę były mu najbliższe ?Co mógł czuć ?




  "Śmierć jest dopiero początkiem, początkiem życia,  życie zbliża nas do śmierci,  ale śmierć jest spełnieniem życia"  właśnie od tego momentu wszystko tak naprawdę miało się zmienić ....




************************************************************

Hue hue .. Pisarzem nie będę, jakoś nie mam weny ale to dopiero początek więc za bardzo tym sie nie sugerujcie... Tematyka blogu to horror z domieszką kryminału i yaoi troszku, imie głównego bohatera oznaczające z jap. lalkę ma wielkie znaczenie i wspomniane laleczki wszystko będzie wyjaśniane w dalszych rozdziałach soł endżoj

środa, 24 lipca 2013

Rozdział I

          "Śmierć jest minimum. Minimum wszystkiego. Podczas tych godzin, gdy jesteś tak blisko drugiej osoby, z dwojga niemal stajecie się jednym...Minimum...Miłość  jest śmiercią: śmiercią odrębności, śmiercią dystansu, śmiercią czasu.."
 
                          Przeczytawszy  napis na jednej z bardzo starych  kasetek , którą znalazł w jednym z pokoi dużej rezydencji, młody chłopiec z ciekawością przyglądał się ładnie ozdobionemu zamknięciu, podważył je paznokciem i szybkim ruchem uniósł wieczko, a jego oczom ukazały się trzy śliczne, szmaciane laleczki, które swoim wyglądem przypominały bardziej laleczki voodoo. Zachwycony młodzieniec zamknął kasetkę, schował ją pod pachą i ruszył z pokoju aby oznajmić rodzicom o swoim znalezisku.
  Gdy dotarł do salonu w którym oboje rodziców rozmawiało  popijając herbatę, podszedł do swojej matki wyciągając powoli kasetkę i wysuwając ją w stronę kobiety.
- Popatrz tylko co znalazłem ! - powiedział chłopiec z uśmiechem na twarzy, wyraźnie podniecony swoim znaleziskiem. Lecz w tej chwili, kiedy kobieta ujrzała pudełeczko, szybko wyrwała je z rąk chłopca. W jednej chwili zbladła, wyglądała tak, jakby miała za chwilę  osunąć się na podłogę .
-Skąd to masz?!- powiedziała stanowczym tonem, w jej głosie było słychać strach gniew zarazem.
-Z tego pokoju.. - chłopiec spuścił głowę wpatrując się w drewnianą podłogę.
-Którego...- Lecz matka nie uzyskała odpowiedzi, więc powtórzyła kładąc rękę na głowie chłopca i wplatając palce pomiędzy kosmyki jego włosów, pociągnęła je unosząc tym samym głowę chłopca ku górze
-Pytam raz jeszcze. Którego?
-Zabroniłaś mi do niego wchodzić..-chłopiec wzdrygnął się czując jak łzy napływają mu do oczu.
-Lizz...- Do rozmowy włączył się także nieco poddenerwowany  zachowaniem żony ojciec chłopca-Zostaw go w spokoju..Skąd mógł wiedzieć..- Wstał z fotela i podszedł do syna spoglądając na niego z ojcowską troską - Karakuri skarbie... Idź do pokoju...My z mamą musimy porozmawiać - chłopiec ze łzami w oczach spoglądał na ojca, a po chwili posłusznie udał się do swojego pokoju...

********************************************************************************


Taki wstęp na początek... To nie jest całość rozdziału I ..Mam nadzieję że chociaż ten początek się komuś spodoba XD