niedziela, 4 maja 2014

Rozdział V

     Dziś skończę to co zacząłem wczoraj późnym wieczorem, w sumie nie było tego dużo do dokończenia, ale byłem zmęczony ;w;. Mam nadzieję, że się wam spodoba. 
****************************************************************************

  -Karakuri..- Ryu zatrzymał się, byli tutaj sami, dookoła maleńkie drzewka i jakieś zarośla, Ryu postanowił że to właśnie w tym miejscu poruszy z Karakurim temat, który drażnił go już dłuższy czas. Okolica mu sprzyjała, dookoła żadnej żywej duszy, nikt nie będzie go słyszał, więc możesz dowie się czegoś intrygującego.
-Hmm..?- Czerwono-oki spojrzał na stojącego przed nim chłopaka z lekkim zadziwieniem.
-Chcę z Tobą pogadać.
-Więc mów.
-Nie wierze w przypadki, w zbiegi okoliczności, w przeznaczenie i inne tego typu rzeczy, po prostu nie wierze, wszystko da się logicznie wyjaśnić- Ryu zbliżył się do czerwono-okiego z pogardą w oczach- Nie zastanawia Cię pewna rzecz?- Karakuri nie rozumiał do czego zmierza Ryu, lecz ten kontynuował- Dlaczego Panny Yuki szukano cały tydzień, po czym znaleziono jej zwłoki tuż obok jej posesji? Dlaczego nie było żadnych śladów mordercy?
-Czemu miałbym się tym zadręczać?
-Bo to ciekawe.
-Co jest ciekawe?
-Może inni są głupcami, nie potrafią kojarzyć faktów, nie myślom logicznie, ale spójrz- Ryu stał teraz bardzo blisko Karakuriego- Zjawiasz się w naszej szkole, zachodzisz za skórę Pannie Yuki, prosisz Sejiego by Cię do niej zaprowadził, a następnego dnia nie pojawia się w szkole? Czy to nie jest podejrzane? Mało tego, Twoi rodzice zginęli i nie wiadomo jeszcze do końca czy to był wypadek, czy premedytacja. Idźmy dalej. Jakiś czas później ginie Twój opiekun, morderca również nie zostawił śladów, a Ciebie nie tknął. Dalej. Jakiś czas później  ginie Twoja ciotka, sprawca także nie został ujawniony, a w podobnych okolicznościach ginie Yuki. Nie ma śladów.. Zupełnie jakby zabijał duch, nie sądzisz? - Ryu parsknął patrząc z nienawiścią prosto w czerwone oczy chłopaka.
-Nie masz prawa oczerniać mnie za zbrodnie, których nie popełniłem.-Karakuri sięgnął do kieszeni i  wyciągnął z niej laleczkę.
   "On coś podejrzewa, nie możemy tego tak zostawić" Karakuri usłyszał dość znany mu głos tajemniczej dziewczyny, która odwiedza go zawsze przed katastrofami. "Jeśli to tak zostawisz szybko nas znajdą, wiesz, że nie mogą, my musimy być wolni, żeby oczyścić ten brudny świat, musi ocalić innych przed takimi ludźmi jak on"
-Nie mam prawa Cię oczerniać? To są fakty, nie zmienisz ich i jeśli ktoś ma ucierpieć to wolę już się Ciebie pozbyć tu i teraz!- Ryu wyciągnął zza pleców nożyczki krawieckie, które zabrał z domu, ponieważ planował tą chwilę od kiedy skojarzył wszystkie fakty. Uniósł rękę ku górze, by zaraz potem ją opuścić wbijając ostre nożyce w ramie czerwono-okiego.
  "Dasz sobą tak pomiatać KARAKURI? Jesteś silniejszy, pokaż mu kto tu jest panem, UKAŻ GO!"
Karakuri osunął się lekko do tyłu trzymając dłoń przy ramieniu, nie patrząc na Ryu poniósł z ziemi ciężki kamyk, patrząc na swoją ofiarę pustym wzrokiem, zbliżał się ku niej. Kiedy już był dostatecznie blisko ofiary, rzucił celnie kamyczkiem w jego brzuch, tak by Ryu osunął się na ziemię.
  Kiedy Ryu desperacko próbował po omacku znaleźć nożyczki, które wypadły mu z dłoni po uderzeniu, Karakuri zdążył już nad nim zawisnąć i wyciągnąć scyzoryk.
-Jesteś bystry Ryu, szkoda tylko, że będziesz musiał moją tajemnicę zabrać do grobu- Na twarzy Karakurego pojawił się lekki uśmiech. Czerwono-oki usiadł na swojej ofierze okrakiem by móc swobodniej zadawać ciosy.
   Ryu szarpał się niesamowicie, ale to nic nie dawało, kiedy Karakuri zabijał nikt za sprawą dziewczyny nie mógł uwolnić się z jego uścisku.
   Karakuri szybkimi i głębokimi ciosami scyzorykiem poranił obie ręce Ryu, tak, żeby ten nie próbował się nimi bronić. Młody chłopak jęczał z bólu, tak głośno i cudem było to, że  nikt go nie usłyszał.
-Lubie rozpaczliwe błagania ofiar o życie, jednak Tobie  nie odpuszczę, wiesz za dużo.
-A Ty za to zgnijesz, jesteś niczym, niczym-Wysapał wycieńczony sporą utratą krwi Ryu.
 W tym momencie Karakuri nie miał zamiaru słuchać dalszych obelg, więc przyłożył szybko ostry  nożyk do gardła Ryu i podciął je równiusieńko.
  Czerwono-oki wstał z chłopaka i upewnił się jeszcze czy na pewno nie żyje, kiedy był już tego pewien zaczął z satysfakcją opuszczać miejsce zdarzenia, ciało pozostawiając na środku nieuczęszczającej prawie przez nikogo dróżki.


  -Tak właśnie każemy ludzi Karakuri, nie możemy pozwolić by ktoś mi.. Nam przeszkodził- Powiedziała czarnowłosa, tajemnicza dziewczyna.
-Tak właśnie będę karał ludzi.

    No właśnie. Nawet Twój największy przyjaciel może okazać się Twoim wrogiem.
         Ludzie by osiągnąć swój cel nie cofną się przed niczym. Ale właśnie jaki cel? W czym niby ktoś może przeszkodzić Karakuriemu. Musimy postawić kolejne pytanie: Kto jest tu w końcu marionetką?


***************************************************************************
No i ten no ;w; miało być krótkie więc takie jest, dziękuje serdecznie za przeczytanie, mam nadzieję że błędów nie było AŻ TAK DUŻO

sobota, 3 maja 2014

Zapowiedź rozdziału V

  WITAJTA ;w; jest 23:23 WIĘC NIE BIĆ ZA WSZELKIE BŁĘDY plus piszę po ciemku. Wiem że się obijam i nic nie wstawiam, ale czasu brak, muszę się w końcu spiąć w się rozpisać. Mam nadzieję że ten rozdział nie będzie porażką, tak że ten no MIŁEGO CZYTANIA .
******************************************************************************


           Dzień zapowiadał się zwyczajnie, jak każdy, nic niezwykłego. Karakuri nie przywyknął do liceum, ale  zbytnio nie narzekał gdyż z dnia na dzień było coraz lepiej. Tego dnia jednak zauważył, że wszyscy chodzą zasmuceni i nie są zbyt rozmowni jednak nie chciał przejmować się tym długo.
-Słyszałam że ktoś ją zastrzelił- Powiedziała Asami siedząc przy stoliku wraz z Sejim i Ryu -Myślałam że się znajdzie, a teraz będzie inaczej...
-Wiesz tydzień jej szukali, nie wierzyłem że ją znajdą, ale coś mnie nurtuje- Ryu odwrócił głowę w stronę Karakuriego który właśnie wszedł do sali, w tym samym momencie ściszył głos- Pamiętacie co się stało pierwszego dnia? W dodatku Seji mówiłeś, że chciał się spotkać z Panna Yuki i jeszcze sam fakt że już następnego dnia po jego wizycie nie pojawiła się w szkole. Od początku coś mi nie gra, albo to jakiś dziwny zbieg okoliczności albo z tym chłopakiem jest coś nie tak.
-Co masz na myśli- Seji spojrzał na Ryu z lekką pogardą.
-No najpierw jego rodzice, jego opiekun, jego ciotka i teraz Panna Yuki, nie wierzę że to przypadek.
-Nie powinieneś tak mówić, po prostu ma pecha i tyle - Asami  klepnęła Ryu w ramię i odwróciła wzrok- Skończ bawić się w detektywa i zajmij się swoimi sprawami, ja tam nie wierze, żeby on miał coś z tym wspólnego-Skończyła Asami otwierając książkę do języka angielskiego.
  Karakuri usiadł tuż obok niej, dziewczyna spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem machając ręką, chłopak podniósł lekko rękę i niepewnie pomachał dłonią z kamiennym wyrazem twarzy.
Ryu tymczasem usiadł za czerwono-okim. Przyglądał się mu przez resztę zajęć, miał w głowie tylko dziwne "zbiegi okoliczności" które towarzyszyły Karakuriemu, to nie mógł być przypadek, takie rzeczy nie dzieją się przypadkowo...
    Skupienie Ryu przerwał dzwonek, chłopak powoli podniósł się, dalej wpatrzony w Karakuriego, chciał za nim pójść, chciał z nim porozmawiać, jednak nie było ku temu okazji bo Asami szybko pociągnęła ze sobą czerwono-okiego i wybiegła z klasy.

      -Słuchaj nie chce nic mówić ale- Zaczęła dziewczyna chowając się z Karakurim pod schodami, które prowadziły do sali gimnastycznej- Ryu nie jest zawsze miły, jeśli powie coś co miałoby Cię urazić to po prostu nie przejmuj się, on taki po prostu jest, zawsze mówi to co myśli.
-Dlaczego miałby mówić jakieś nie miłe rzeczy?-Chłopak spojrzał na Asami beznamiętnie.
-No nie mówię że chce czy ma zamiar coś powiedzieć, ale mówię Ci tak na przyszłość, wiesz- Dziewczyna zachichotała- Seji tyle razy go sprał za głupie gadanie, a on dalej nie ma dość, chyba lubi obrywać-Asami podała rękę Karakuriemu- No wstawaj, zaraz dzwonek chyba nie chcemy się spóźnić, prawda?-Chłopak pochwycił wyciągniętą ku niemu dłoń i wstał tak jak mu polecono, razem z Asami szybko przybiegli do sali w której zdążyły już rozpocząć się zajęcia języka japońskiego.

      -Nienawidzę szkoły- Burknął pod nosem Seji który właśnie skończył zajęcia. Wychodził razem z Ryu i Asami.
-Może poczekamy jeszcze na Karakuriego, nie chcę, żeby wracał sam- Brązowo-oka zwolniła krok i popatrzyła z troską w stronę budynku liceum- Tyle się słyszy o tych napadach, nie chcę żeby coś mu się stało, a w kupie raźniej, prawda?
-Niby racja- Przeciągnął się Seji- Ale mamy tu na niego czekaj pół wieku? Lepiej niech ktoś po niego idzie
-W takim razie wspaniale, idź po niego Seji- Wymamrotał znudzony Ryu.
-Skoro jesteście tacy leniwi... Tylko we mnie nadzieja- Seji odwrócił się na piętach i z powrotem wszedł do szkolnego budynku. Obszedł wszystkie korytarze, ale nigdzie nie mógł znaleźć czerwono-okiego, jednak przyszła mu do głowy myśl, żeby sprawdzić właśnie przy wejściu do sali gimnastycznej. Kiedy już zbliżał się do wejścia, światła w tej części szkoły zostały wyłączone, Seji lekko się przestraszył, ale jednak nie zniechęciło go to do dalszych poszukiwań, do czasu.. Kiedy Seji już sięgał do klamki, by otworzyć drzwi na sale, usłyszał głos, który wyraźnie dobiegał spod schodów, przestraszył się wtedy nie na żarty, sparaliżowało go, jednak po chwili ocknął się i odwrócił w stronę schodów, bał się niesamowicie, jednak ciekawość była zbyt wielka. Wszedł w miejsce pod schodami.
-Halo?- zapytał rozglądając się. Przerażony wyciągnął rękę, by zaraz poczuć na niej czyjeś zimne opuszki. Seji bo nie widział kto go dotyka, jednak nie mógł uciec, strach nad nim panował.
-Przestraszyłeś się mnie?- Powiedział czerwono-oki wyciągając komórkę z kieszeni i oświetlając nią swoją twarz.
- ZGŁUPIAŁEŚ- Seji lekko klepnął Karakuriego w głowę i gwałtownie pociągnął za rękę, przyciągając go tym samym bliżej siebie- Jeszcze jeden taki numer a przysięgam, że Cię uduszę!- Seji patrzył na chłopca ze wściekłą miną.
-Ok nie denerwuj się tak- Karakuri ku zdziwieniu Sejiego, okazał w tej sytuacji choć trochę emocji, ponieważ patrzył na  niebiesko-okiego z jakby lekkim wyrzutem sumienia.
-Idziemy- Powiedział Seji ciągnąc za rękę czarno-włosego.

     -MAM TWOJĄ ZGUBĘ ASAMI- Krzyknął wyraźnie zdenerwowany Seji
-Co taaaak dłuuuuuuugo?! Praktykowaliście y~a~o~i? -Asami szturchnęła lekko Sejiego w ramie
-Nic nie praktykowaliśmy, lepiej chodź- Seji złapał Asami za ręką i szybko ruszył przed siebie- WY WRÓĆCIE RAZEM, JA MUSZĘ Z NIĄ POGADAĆ, PO ZA TYM RYU, TY MASZ DO TEGO TAM PO DRODZE!- Seji nie odwracając sie pomachał Ryu i Karakuriemu i ruszył przed siebie razem z Asami. Chwilę później pozostała dwójka zrobiła to samo.
********************************************************************

Nikt nie zginął bo jest zbyt późno żebym myślał nad torturami... Chciałem to napisać ale skończę to w 2 części tego rozdziału. Myślę że aż tak tragicznie nie było, dziękuje za przeczytanie~~ <3