sobota, 21 listopada 2015

Rozdział VIII C.D

 Nie było mnie. Długo xD   niestety problemy TECHNICZNE. Jednak przez ten czas zdążyłam trochę popisać. Mniej więcej stworzyłam to i za jakiś czas postaram się trochę rozwinąć akcję, ale teraz brak czasu przez najbliższe trzy tygodnie ( matma i te sprawy xD )
Tak więc zapraszam do czytania <3

*********************************************************************************


 -Seji poczekaj- Karakuri i Seji byli już w połowie drogi kiedy czerwonooki zaczął wątpić w to że uda się im znaleźć cokolwiek w jego starym domu, nie chciał przypominać sobie chwil spędzonych z rodzina. Uśmiechu rodziców i wielu wspomnień z Tanaką. To tu wszystko się zaczęło, czyżby wszystko miało się tu także zakończyć? Jeśli tak, to chyba dobrze dla chłopaka. Zaczęło go już męczyć nieustanne podporządkowywanie się dziewczynie, a patrzenie jak z jego ofiar ucieka życie podsycało jedynie tajemniczą nieznajomą..

-Nie mamy czasu na czekanie Karakuri- Seji nie zatrzymywał się, był zdeterminowany by czegoś się dowiedzieć. Po paru minutach chłopcy dotarli na miejsce. Seji przystanął z wrażenia. Rezydencja była większa niż sobie wyobrażał. Wszystko było zaniedbane, brudne, trawa była wysoka a gałęzie drzew nie przycięte, brama wjazdowa zardzewiała a sama rezydencja wyglądała na typową z opowieści o nawiedzonych domach. Seji jednak nie zraził się tym, przełknął ślinę i otworzył ogromną, ciężką bramę wchodząc tym samym na posesję rodziny Takumich. Karakuri niepewnie stawiał kroki tuż za Sejim. Wszystko zaczęło  znikąd do niego wracać. Każde wspomnienie.
Sytuacja pogorszyła się kiedy oboje weszli do środka rezydecji. Kominek w którym zawsze palił Tanaka. Fotel w którym opowiadał mu historię i uczył czytać. Miejsca spotkań całej rodziny.
-Nie chce tu być Seji- czerwonooki odwrócił wzrok i spojrzał gdzieś w dal.
-Jeśli się czegoś dowiemy to tylko tutaj- Seji odwrócił twarz Karakuriego ku sobie, patrzył mu głęboko w oczy po czym delikatnie musnął jego usta, oderwał się i uśmiechnął łapiąc chłopaka za rękę- Myślę że na parterze niczego nie ma, zawsze w takich domach coś ciekawego kryje się pod spodem- Seji błądził po rezydencji poszukując drzwi które mogły by prowadzić do piwnicy. Zajęło mu to sporo czasu, i kiedy zrezygnowany miał proponować już powrót nagle pod stopami poczuł coś dziwnego, skierował wzrok na podłogę i ujrzał klapę. Po otwarciu jej chłopcom ukazały się długie schody prowadzące w dół. Ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem i oboje zeszli do piwnicy. Nie była to jednak zwykła, typowa piwnica. Był to ciąg korytarzy z licznymi drzwiami . W większości pokoi nie było nic, ale w jednym Seji ujrzał skrzynie, kufry a także liczne szafki, od razu ruszył by wszystko przeszukać.
-Czuję się jak detektyw! - Krzyknął podniecony blondyn. Niestety. Stojący z boku Karakuri w jednej chwili złapał się za głowę słysząc przerażający głos tajemniczej dziewczyny. Chwilę starał się jej nie słuchać, ale niestety był wobec niej bezsilny.
-Co to było?- Seji zerwał się słysząc ogromny huk za plecami. Ujrzał Karakuriego ze spuszczoną głową, który najwidoczniej zatrzasnął drzwi.
-Nie dowiesz się za dużo..
-Co Ty mówisz?- Blondyn podniósł się i podszedł do przyjaciela. Jednak ten nie miał zamiaru  mu niczego wyjaśniać. Seji poczuł jedynie silny ból głowy, a później opadł bezsilny na ziemię.
***************************************************************************************

-Obudziłeś się.. Jak miło- Karakuri stał na przeciw ciężko oddychającego, związanego już mocno Sejiego, który powoli odzyskiwał kontakt z rzeczywistością. - Myślałeś, że przyjdziemy tu a ja pozwolę odkryć ci moją tajemnicę? - Chłopak roześmiał się głośno patrząc na przyjaciela z szaleństwem w oczach - Biedny Seji.. Taki dobroduszny - Czerwonooki podszedł do blondyna, złapał za podbródek i uniósł jego głowę- Chyba nie myślałeś że jestem idiotą.. - szepnął prosto do ucha kolegi.
-Czemu się tak wygłupiasz.. To jakaś ukryta kamera?
-Kim według Ciebie jestem Seji?
-Jesteś moim przyjacielem.
-Mylisz się!- Krzyknął Karkuri mocno uderzając blondyna w twarz - Jestem złodziejem!
-To ty pieprzysz! - Seji skrzywił się z bólu, jednak chciał za wszelką cenę dowiedzieć się o co chodzi chłopakowi.
-Kradnę..- Smutny chłopak podszedł do przyjaciela i uderzył go tak mocno by ten się przewrócił - Coś co Tobie także skradnę.. - Karakuri przykunął obok Sejiego i szepnął cicho uśmiechając się przy tym delikatnie- Jestem złodziejem dusz..- Błękitnooki wstrzymał oddech i próbował się podnieść. Nie było to łatwe gdyż jego ręce były związane mocno za plecami. Chciał się uwolnić i uciec widząc obłęd w oczach Takumiego. Jednak oprawca nie chciał przestawać pastwić się nad nową ofiarą, ale czymże jest zabawa z bezbronnym zwierzątkiem. Karakuri złapał blondyna za włosy i podniósł go tak, by znów siedział.
-Boisz się.. A ja karmię się Twoim strachem.. Bo widzisz kochanie. Wszystkie te "zbiegi okoliczności" czy jak wy to tam nazywacie.. To ja - powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy - Ale to w pewnym sensie by wam pomóc.. Wszyscy chcą być szczęśliwy, przelewać sobie jak najwięcej, człowiek jest stworzony by być szczęśliwym, jego dusza musi się cieszyć.. Jest na tym świecie tyle rzeczy przez które moglibyćmy być szczęśliwy.. Ale świat się kręci w kółko i w kółko.. A głupi ludzie.. Już nie pamiętają o tym czemu mogą być szczęśliwi, nie widzą tego. Zajmują się tylko tym by mieć i brać więcej- Karakuri podszedł do Sejiego wyciągając w międzyczasie scyzoryk z kieszeni- Głupi ludzie.. Trzeba im zabierać by poczuli co jest ważne.. Kradnę dusze tym którzy nie zasługują na to by je posiadać - chłopak spojrzał na ofiarę beznamiętnie przykładając czubek scyzoryka do jego szyi- Wiesz czemu Asami żyje? Może nie jest jak Ty i zasługuje na swoją duszę. Ludziom wydaje się że są dobrzy, ale w rzeczywistości tylko biorą i biorą, dlatego ja będę im tylko zabierał i zabierał..
-To Ty jej to zrobiłeś - Seji patrzył ze złością na chłopaka, teraz wszystkie tajemnicze morderstwa zaczęły nabierać kształtu, schemat, podobny, ofiary powiązane z sobą. Dlatego Karakuri zawsze milczał kiedy wszyscy rozmawiali - Nie zasługuję na duszę! Co to za chrzanienie!
-Zastanów się.. - Chłopak zrobił lekkie nacięcie na szyi kolegi- Zastanów się ! - Karakuri uderzył mocno ofiarę rękojeścią scyzoryka - Jesteś tak samo zepsuty jak ta reszta! Chcesz wiedzieć dlaczego jesteś tylko zwykłym ścierwem!? - Karakuriego ogarnęła wściekłość, jednak Seji nie chciał się poddać
-Ja nie odbieram ludziom życia!
-Zabawne! Czy pytałeś mnie kiedykolwiek o uczucia czy chce czegokolwiek co chciałeś mi dać!? - Czerwonooki z szalonym uśmiechem wyrwał nogę od stojącego nieopodal krzesła - Myślałeś jak wszyscy na tym świecie tylko o swojej przyjemności i uczuciach! Wiesz kiedy człowiek jest naprawdę szczęśliwy! Kiedy osoba którą kocha jest szczęśliwa dzięki niemu i odwrotnie dlatego nigdy dwie kochające się naprawdę osoby nie będą nie szczęśliwy, ale powiem Ci coś Ty nie zasługujesz na szczęście! Nauczę was wszystkich tego !- Chłopak wziął ogromny rozmach i uderzył Sejiego paręnaście razy w głowę swoim narzędziem, a kiedy cały pokój okrył się czerwoną barwą roześmiał się głośno.- Dlatego Cię wybrałem skarbie.. Szkoda, że chciałeś wtykać nos w nie swoje sprawy - Karakuri odwrócił się w stronę drzwi, a obok nich ujrzał swoich rodziców. Jego mina szybko się zmieniła. Państwo Takumi byli uśmiechnięci i wołali Karakuriego do siebie, jednak po paru minutach chłopak widział jak samochód miażdży ich kawałek po kawałku. Tego widoku nie potrafił znieść. Złapał się mocno za głowię, upadł na kolana i zaczął głośno krzyczeć zamykając oczy



    Czarnowłosy poczuł na ramieniu czyjąś dłoń, a po chwili usłyszał znajomy głos, więc szybko odwrócił się podnosząc głowę. Za jego plecami stał Seji, cały i zdrowy, a oboje znajdowali się przed bramą wejściową do rezydencji. Chłopak wstał i dotknął twarzy Sejiego. Nie rozumiał co się dzieje, przecież przed chwilą właśnie go zabił.
-Seji wszystko ok?
-Chciałem Ciebie zapytać, nagle przestałeś kontaktować, a potem zacząłeś głośno krzyczeć.
-Wszystko.. Ok.. - Wszystko było niezrozumiałe, dopóki Krakuri nie usłyszał głosu w głowie który mówił "Tak skończy każdy kto będzie próbował węszyć.. Mam nadzieję że postarałam się z namieszaniem ci w głowie"
- To jak? Wchodzimy? - Seji patrzył na przyjaciela jak na głupka
-Nie, źle się czuje, zabierz mnie lepiej do siebie.. - Seji był zawiedziony bo oczekiwał dowiedzieć się czegoś ciekawego, jednak był zbyt zmartwiony by ciągać chłopaka po rezydencji, dlatego oboje zawrócili.

 
 

    Coś bardzo ważnego musiało być w rezydencji, skoro dziewczyna posunęła się aż tak daleko.. Ale po co oszczędziła Sejiego?

piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział VIII

        Cóż nie było mnie tu znów długo ale postanawiam iż zabiorę się za kolejny rozdział. Mam dwie godziny wolne ( tak tak siedzę w szkolę) więc napiszę kolejny rozdział.


 *****************************************************************

    Kiedy Seji wyszedł z domu czerwono-okiego, Karakuri zaczął zastanawiać się nad tym czy jego przyjaciel byłby w stanie odkryć jego tajemnicę, której zresztą nie rozumiał i sam był ciekaw tego co i jak, dlaczego. Nie dawało mu spokoju ciągłe zastanawianie się nad tym skąd wzięły się laleczki w dziwnej skrzynce, nie rozumiał też tego, dlaczego nagle zaczyna tracić nad sobą kontrolę, czemu przez jeden moment podoba się mu widok krwi i uciekającej z człowieka duszy, nie rozumiał tego. Co prawda chłopak nie pamiętał wielu zdarzeń z dzieciństwa, pamiętał jedynie wypadek rodziców i to że od właśnie tego zdarzenia wszystko się zmieniło.
    Karakuri wyjął laleczkę z kieszeni, chcąc nie chcąc zawsze była obok, zaczął dokładnie ją lustrować, z góry na  dół z lewej do prawej. - Czym Ty jesteś, cokolwiek bym nie zrobił Ty zawsze będziesz mnie dręczyć. Nie dasz mi spokoju, ale czemu akurat ja? - Karakuri miał chyba nadzieję że dziewczyna znów się pojawi i odpowie mu na jego wszystkie pytanie, niestety tak się nie stało, zamiast tego chłopak usłyszał ponowne pukanie do drzwi.
   Chłopak był niechętny by otwierać komukolwiek, zdał sobie sprawę z tego że jest zamknięty i to nie on kieruje swoim losem, cokolwiek by nie zrobił to i tak zawsze kieruje nim tajemnicza dziewczyna.
  Jednak po dłuższej chwili Karakuri zszedł by otworzyć drzwi coraz bardziej natarczywemu ktosiowi. Za drzwiami stał Seji, który ledwo łapał oddech.
-Co Ci? - Czerwono-oki patrzył na chłopaka pytająco i gestem zaprosił go do mieszkania.
-Byłem u Asami, znaczy się u jej matki i - Seji usiadł na kanapie by móc się uspokoić. - To Ty.- Karakuri poczuł strach, stanął jak wryty, nie wiedział co ma zrobić, podszedł do Seji'ego i zaczął się w niego wpatrywać. - To Ty, byłeś tam - Zdenerwowany Seji wstał i złapał chłopaka mocno za ramiona- Byłeś tam i nie zobaczyłeś tego człowieka, matka Asami powiedziała, że to jakiś wysoki brunet, że wtedy Ty z nią byłeś a uciekłeś jak tchórz!
- Ale tak nie było - Karakuri uśmiechnął się delikatnie, wiedząc już że znów pozostanie bez kary - Faktycznie byłem tam, poszedłem z nią, ale sam widziałeś jak to wszystko wygląda, a wiesz jaka ona jest, zobaczy byle ładnie wyglądające gówno i już tam pędzi, jest prawie dorosła nie byłem w stanie jej upilnować. Gdzieś poszła zanim zdążyłem się obejrzeć no i potem sam już wiesz - Seji rozluźnił uścisk.
- Już nie wiem w co mam wierzyć- błękitno-oki, wyraźnie zrezygnowany, usiadł na kanapie i spuścił głowę. Karakuri usiadł obok niego i wyjął laleczkę z kieszeni, zaczął znów się jej przyglądać.
-Wiesz co mi wtedy powiedziała?- Seji lekko uniósł głowę i spojrzał pytająco na przyjaciela.
- Co takiego?
-Zapytała mnie o zdanie, czy może ona Ci się podoba.- Karakuri nie spuszczał wzroku z laleczki.
- He? Mówisz poważnie?
-Ta, zaskoczony? Nie wiem gdzie Ty masz oczy, przecież nawet ślepy by to zauważył.
- Lubię ją, znamy się od zawsze, ale to ni więcej. A tak przy okazji co to tamtego- Seji podniósł się całkiem i oparł się, przyglądając się chłopakowi- Wybacz, poniosło mnie.
- Nic nie szkodzi, każdy ma jakieś odchylenia, może jesteś z tamtych, ale uwierz mi, ja nie.
-Czym Ty się bawisz? To lalka?  
-Tak, zawsze ją mam.
-Mogę zobaczyć ? - Karakuri bez wahania podał  przyjacielowi laleczkę.
Seji przyglądał się jej uważnie, nie wiedzieć czemu zobaczył coś czego Karakuri nie potrafił dostrzec.
-To jakiś herb, skąd ją masz?
-Jaki herb? Karakuri zerwał się i szybko spojrzał na miejsce n a które wskazywał jego przyjaciel.
- Widziałem go już wcześniej, o ile się nie mylę to herb takiej bogatej rodzinki, było coś kiedyś że zginęli w wypadku, Nakatomi, coś takiego, podobnie jak Twoje nazwisko.
-Tylko że to jest moje nazwisko- Karakuri miał mętlik w głowie, skąd wzięła się laleczka?
- Skąd ją masz?
-Nawet tego nie pamiętam, kiedyś znalazłem.
-Czy Twoi rodzice to byli oni? Coś kiedyś mówiłeś, że Twoi rodzice zginęli, ale nie pomyślałbym że to byli oni.
-Tak.. Ale nie zauważyłem tego herbu.
-Dziwne, masz ją cały czas ale nie wiek skąd?
-No tak.- Sejio podniósł się i wyciągnął do Karakuri'ego rękę.
-Więc pora dowiedzieć się skąd się wzięła- Błękitno-oki uśmiechnął się ciepło i pomógł wstać chłopakowi.- Z tego co wiem to ta rezydencja jest całkiem niedaleko, jeśli chodzi o jakieś zagadki, ja zawsze chętnie.

     

                 Czyżby Karakuri miał się dowiedzieć o co tak naprawdę tu chodzi? Jakie tajemnice może skrywać rodzina Nakatom, czy chłopakowi uda się je odkryć? Jak szokująca będzie prawda? Nie wiem, ale przyznaje. Jestem tego ciekawa.

środa, 25 lutego 2015

Rozdział VII (e)

            ENDŻOJ !

*********************************************************************

 Karakuri po paru minutach biegu w końcu dotarł do Sejiego, zdyszany gwałtownie upadł koc, który wcześniej przygotowali przyjaciele.
-A Tobie co ? - Zapytał roześmiany Seji.
-Chodziliśmy z Asami, poszedłem w krzaki, bo wiesz, ale ją zgubiłem, nie mogę jej znaleźć- Karakuri podniósł się i wyciągnął rękę do przyjaciela.- Proszę, pomóż mi ją znaleźć,   jeśli się nie znajdzie to nie wybaczę sobie tego.
-Spokojnie, wiesz jak to dziewczyna - Seji stanął obok Karakuriego i poczochrał go po włoskach - Pewnie zobaczyła jakieś piękne miejsce i zaczęła robić pięć miliardów zdjęć, nie dramatyzuj.
-Ale Seji, proszę Cię - Karakuri spojrzał na chłopaka z dołu robiąc przy tym błagalną minę, Seji niestety nie mógł mu w tej sytuacji odmówić, więc niechętnie razem ruszyli by poszukać zguby.


          Karakuri prowadził Seji'ego w najróżniejsze miejsca o których sam nie miał pojęcie, wszystko po to by odsunąć ewentualne podejrzenia, które mogłyby być kierowane w jego stronę.
-Karakuri, nie ma jej, jesteś pewien że nie poszła do domu? Że nie wiem, że tu byliście?
-Tak jestem pewien, nie martwiłbym się jeśli poszłaby do domu!
-Nie mogłeś naprawdę jej upilnować? Przecież to dziewczyna, trzeba było się nią opiekować!- Zdenerwowany chłopak odwrócił się w stronę czerwono-okiego, lekko pchnął go dłońmi, tak, że Karakuri cofnął się parę kroków by się nie przewrócić.
-To nie moja wina! Masz zamiar być zły?! Ona jest prawie dorosła a ja nie jestem niczyją niańką! Jeśli masz zamiar niańczyć jakąś lolitkę to błagam nie wciągaj mnie w to! Jeśli masz zamiar taki być to szukaj jej sam!- Karakuri ruszył w przeciwnym kierunku niż jego przyjaciel, zaś Seji poszedł jeszcze kawałek dalej, kiedy nagle usłyszał jakiś cichy szelest dochodzący zza roślinek porastających dookoła jezioro. Błękitno-oki szybko przedarł się przez zieloną ścianę a jego oczom ukazała się z trudem oddychająca, sina i półprzytomna Asami.
  Seji szybko do niej podbiegł i próbował ocucić i rozmawiać z nią, międzyczasie wołał Karakuriego, który po paru minutach usłyszał jego wołanie.
   Zadowolony z siebie czerwono-oki myślał, że Seji jest przerażony widokiem martwej przyjaciółki, dlatego nie spodziewając się niczego pobiegł do miejsca w którym zostawił dziewczynę.
Kiedy chłopak dotarł na miejce zobaczył Sejiego zajmującego się Asami, która głośno dyszała. Chłopak stanął jak wryty, nie wierzył własnym oczom, słyszał jedynie głos Sejiego, który kazał mu zawiadomić pomoc, chłopak nie mógł się opamiętać, ale przecież nie mógł dać nic po sobie poznać dlatego po paru chwilach zadzwonił po pomoc...


       Następnego dnia Karakuriego obudził dzwonek do drzwi. Karakuri zerwał się z łóżka i zabrał z sobą scyzoryk myśląc, że zastanie za drzwiami policjantów, którzy będą chcieli go przesłuchać i zatrzymać jako podejrzanego, bał się że Asami złożyła już obciążające go zeznania i to będzie koniec jego beztroskiego życia.
  Chłopak powoli zszedł na parter i podszedł do drzwi, powoli je otworzył. Jego oczom ku zdziwieniu nie ukazał się żaden stróż prawa, lecz uśmiechnięty Seji, który bez pozwolenia wszedł do domu zamykając za sobą drzwi.
-Obudziła się - Powiedział błękitno-oki idąc do salonu
-No i byłeś u niej - Karakuriemu w tej chwili bardzo drżał głos, usiadł na kanapie i nerwowo zaczął bawić się scyzorykiem.
-Tak, byłem, jest przytomna.
-I mówiła coś? Coś pamięta?
-Niestety nic, pamięta że z Tobą rozmawiała, nagle zniknąłeś i że poczuła uderzenie, więcej nic.- Karakuri odetchnął z ulgą.
-A co jej jest?- Czerwono-oki przestał się zamartwiać i położył się zrelaksowany na kanapie.
-Jest poobijana, połamana, miała jakiś wstrząs czy coś, więcej jej matka mi nie mówiła, ale podobno to cud że żyje, ALE nie musimy ię niczym martwić.
-W sumie, powinniśmy się cieszyć.
-No tak, ale chcę wrócić do wczoraj- Seji podniósł się i ułożył nad Karakurim łapiąc go za ramiona-Więc może skończmy tamten temat.
-Jeżeli ze mnie nie zejdziesz, obiecuje, będziesz leżał w sali obok Asami.
-Nie wygłupiaj się tak nawet- Seji nachylił się nad chłopakiem i zaczął delikatnie muskać ustami jego kark. Karakuri'emu nie podobało się to co robi jego przyjaciel, ale z drugiej strony sprawiało mu to wielką przyjemność i nie chciał by ten przestawał.
-Nie żartuje, mam scyzoryk, sam widziałeś - Karakuri nie chciał by błękitno-oki zobaczył że to co robi sprawia mu przyjemność, dlatego podjął desperacką próbę uwolnienia się z uścisku, w tym samym czasie, poczuł przeszywający ból. Od stóp do głów czuł dreszcz, coś paraliżowało go od środka. Nie wiem ile tkwił w takim stanie, ale nagle w głowie usłyszał głośny śmiech dziewczyny i właśnie w tej chwili stracił kontrolę nad swoim ciałem, nad tym co mówi.
-Seji- Czerwono-oki spojrzał na przyjaciela lekko mrużąc oczy - Puść mnie proszę, jeśli będziesz mnie trzymał, nie będę mógł niczego zrobić..- Seji posłuchał chłopaka i usiadł obok biego, Karakuri mimowolnie podniósł się by móc po tym usiąść okrakiem na swoim przyjacielu. Gdy już to zrobił, nie miał zamiaru na  tym poprzestać, delikatnie objął jego ramiona i zaczął delikatnie obcałowywać  lekko rozchylone wargi chłopaka.
-Co ty tak nagle?- Seji zaczął delikatnie przeczesywać dłońmi kosmyki włosów chłopaka.
 W tym samym czasie Karakuri sięgnął po scyzoryk. Niczego niespodziewający się Seji w dalszym ciągu gładził chłopaka po włosach.
  Czerwono-oki szybkim ruchem przesunął scyzorykiem po policzku Seji'ego, zatrzymał go tuż pod okiem.
-Jeśli jeszcze raz mnie dotkniesz, to pozbawię Cię wzroku. - Karakuri podniósł się i spojrzał na przyjaciela  z groźna miną.
-Co Cię ugryzło? - Seji patrzył na chłopaka z niedowierzaniem.
-Nie masz prawa robić mi takich rzeczy.
-Nie rozumiem Cię, jesteś zmienny jak pogoda- Błękitno-oki wstał z kanapy i udał się w stronę wyjścia- Skoro jesteś tak agresywny, to teraz jeszcze bardziej zastanawiam się co z Asami- Dokończył chłopak i zatrzasnął za sobą drzwi.

 
     

              Czyżby Seji coś podejrzewał? W sumie Karakuri jako ostatni widział Asami.
Z drugiej strony nikt nie miał dowodów. Ale czy Asami przypomni sobie jakieś szczegóły?
Nie wiem. Wiem jedynie, że Karakuri nie jest osobą, która przechodzi obok takich spraw obojętnie.


*************************************************************
Za dużo "Seji" "Karakuri" itd ale no jak już było wspomniane. Nie będę się tym przejmować XD piszę bo lubię. Myślę że póki mam ferie to rozdziały będą ewri dej <3

wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział VII

      OKEJKA WRACAM HEHEHHEHEHEHHEHE MAM NADZIEJĘ ŻE NA DŁUŻEJ
NA POCZĄTEK CHCĘ ZAZNACZYĆ, ŻE NIE BĘDĘ ZWRACAĆ UWAGI NA INTERPUNKCJE CZY ORTOGRAFIĘ PISZĘ BO LUBIĘ I TO SPRAWIA MI PRZYJEMNOŚĆ, ODCIĄGA OD DOŁÓW WIĘC. NIE CZEPIAĆ SIĘ BO POWYBIJAM WAS XD
Troszkę myśli zajęła mi fabuła, owszem wszystko zostanie tak jak jest ale chyba jestem homofobem więc nie wiem jak się potoczy los karakuriego i sejiego ALE BĄDZMY DOBREJ MYŚLI HHEHEHEHE ZAPEWNE BĘDZIE OKEJKA !


ZAPRASZAM ENDŻOJUJCIE

*************************************************************
Karakuri zdążył dotrzeć do domu, kiedy był już sam mógł na spokojnie przemyśleć ostatnie zdarzenia, nie widział celu w zachowaniu dziewczyny, ale nie to go najbardziej martwiło. Jak przejęła kontrolę nad jego ciałem? Czy zawsze to robi kiedy Karakuri zabija? Chłopak akurat tej rzeczy nie wiedział, z jednej strony był świadomy, ale nie czuł się wtedy sobą. Takie przemyślenia skłaniały go tylko do tego by stwierdzić, że tak naprawdę sam nie wie jakim człowiekiem jest.
-Tak naprawdę, to po co to wszystko? - Karakuri wyjął z kieszeni małą laleczkę i przyglądał się jej- Czym Ty tak naprawdę jesteś? Jesteś demonem? Chcę wiedzieć dlaczego kasetka z Tobą była w moim domu. - Kiedy chłopak skończył jego oczom ukazała się tajemnicza dziewczyna, była wyraźnie niezadowolona z pytań, które zadawał jej czerwono-oki.
-Nagle zrobiłeś się taki dociekliwy?
-Nawet jeśli, powinnaś odpowiedzieć mi na pytanie.
-Wiesz powinieneś już poznać zasady, to ja jestem tu Panią, a Ty  masz być posłuszny.
-Nie muszę, skąd mam wiedzieć, że nie jesteś tylko moim urojeniem, to zwykła laleczka - Chłopak uniósł lalkę ku górze i zaczął się jej przyglądać- Zwykła lalka.
-Zastanawiałeś się kiedyś nad znaczeniem swojego imienia? To zabawne że jesteś tak mało spostrzegawczy, po za tym gdybym była "urojeniem" potrafiła bym przejmować nad Tobą kontrolę?
-Nie wiem tego, niczego nie wiem - Karakuri wściekł się i szybko wyrzucił laleczkę, w tym samym momencie dziewczyna zniknęła. Chłopak udał się do swojego pokoju, zatrzasnął za sobą drzwi i nerwowo zaczął przeszukiwać wszystkie zakamarki. Dokładnie sam nie wiedział czego szuka, myślał że znajdzie coś co zabrał z sobą ze swojego starego domu, co pomoże mu chociaż trochę zrozumieć o co tu chodzi, niestety niczego takiego nie znalazł.
  Zrezygnowany chłopak przygotowywał się już do snu, rozbierając się wyciągał wszystkie rzeczy z kieszeni, gdy chciał wyjąć komórkę, niespodziewanie natrafił na laleczkę. Mimo wszystko czerwono-oki przeraził się nie na żarty i upuścił znalezisko, w tym samym momencie usłyszał w głowie głos, który poważnym tonem powiedział "tak łatwo się mnie nie pozbędziesz". Chłopak miał dość wrażeń jak na jeden dzień, odrzucił w jednej chwili strach i szybko zasnął.


        Tego dnia Karakuriego obudził wibrujący telefon, zaspany chłopak sięgnął do telefonu, który spokojnie leżał na półce obok. W słuchawce usłyszał radosny głos Asami.
-Wiesz z racji tego, że dziś jest naprawdę ładna pogoda więc razem z Sejim pomyśleliśmy żeby wybrać się nad jezioro, wchodzisz w to? - Karakuri spojrzał beznamiętnie na zegarek.
-O której? - Zapytał obojętnie chłopak.
-Noo Seji ma dziś trening do 12 więc ustaliliśmy że spotkamy się o 14, zaraz opiszę Ci miejsce.
-Raczej mam czas, tak dzięki że o to zapytałaś - W tej chwili Karakuri usłyszał donośny śmiech w słuchawce i na krótką chwilę odsunął ją od ucha.
-Czasem potrafisz być zabawny! Więc napisałam do Sejiego i powiedział że po Ciebie pójdzie, w końcu ma po drodze.
-W porządku.
-Więc do zobaczenia !- Asami wykrzyczała radosnym głosem i odłożyła słuchawkę.
   Karakuri czuł wielkie zmęczenie i tak naprawdę nie miał ochoty nigdzie wychodzić, ale mimo to czuł gdzieś głęboko w środku wielką radość, wiedział że dziś nie wydarzy się nic nieprzyjemnego.


     
                                Kiedy zbliżała się godzina 13 Karakuri nie był jeszcze nawet ubrany, leżał w fotelu przeglądając wszystkie kanały w TV, dziewczyna tego dnia nie ukazała mu się ani razu, ani razu nie usłyszał jej głosu. Jednak jego spokój przerwał mu dzwonek do drzwi. Chłopak niechętnie zszedł z fotela i powoli podchodził do drzwi, słysząc coraz bardziej natarczywe dzwonienie do drzwi. Kiedy chłopak doszedł do drzwi, otworzył je gwałtownie i wykrzyczał - CZEGO!? - nie widząc jeszcze osoby która tak mocno się do niego dobijała.
-No-o przyszedłem po Ciebie- Oczom chłopaka ukazał się uśmiecnięty Seji.
-A Ty.- Karakuri odwrócił się na pięcie i pokazał gestem by stojący na zewnątrz Seji wszedł do środka.
Seji zamknął drzwi i poszedł za czerwono-okim rozglądając się.
-Etto.. Ładny masz ten no salon czy coś.
-To dom ciotki.
-No tak, zapomniałem że z nią mieszkasz, a jest może ? - Karakuri uśmiechnął się.
-Nie, nie ma jej i raczej jej nie będzie, nie słyszałeś że zaginęła? Już dość dawno. - Karakuri położył się na kanapie z uśmiechem na twarzy, błękitno-oki nachylił się nad nim patrząc pytająco.
-Dlaczego tak się uśmiechasz gdy o tym mówisz?
-Bo nie lubiłem ciotki, nie obchodzi mnie los ludzi, którym jestem obojętny.- Seji przykucnął przy kanapie.
-Nie jest ci ciężko samemu?
-Nie.
-A co do wczoraj to.. - Karakuri zerwał sie z kanapy i przewrócił oczami.
-Wczoraj mnie nie obchodzi- Chłopak poszedł do pokoju zostawiając Seji'ego samego w salonie.

  Czerwono-oki wyszedł z pokoju po mniej więcej 15 minutach z plecakiem na plecach.
-Mieliśmy iść nad jezioro, a nie rozwodzić się nad przeszłością, mnie i Ciebie nic nie łączy i nie będzie nigdy.- Zrezygnowany Seji wzruszył ramionami i poszedł za chłopakiem.



          W umówionym miejscu nie było jeszcze Asami, w sumie było jeszcze trochę czasu do 14, dlatego chłopcy sami poszukali idealnego miejsca by się zatrzymać.
- Bardzo ładnie  tu, zawsze przychodziliśmy tu z Asami i  Ryu. - Powiedział błękitno-oki rozkładając koc- Mimo to że jesteś nie chętny do tego tematu chcę zapytać o wczoraj- Seji usiadł na kocyku.
-Nie mamy o czym, chyba wyraziłem się jasno- Karakuri nie pozostawał w tyle i również usiadł obok, jednak to okazało się szybko jego błędem. Seji złapał mocno za ramiona czerwono-okiego, powalając go na koc, tak, aby Karakuri się położył. Wykorzystując swoją przewagę błękitno-oki usiadł na chłopaku okrakiem i dość poważnym tonem i tak samo poważną miną zapytał.
-Więc dlaczego to zrobiłeś?- Karakuri przez chwilę nie wiedział co właśnie się stało, ale gdy już się otrząsnął, próbował uwolnić się z uścisku, niestety, bez skutku.
- CO TY WYPRAWIASZ JEŁOPIE ! MASZ ZE MNIE ZEJŚĆ!- Karakuri próbował się wyrwać, ale niestety na jego nieszczęście Seji był silniejszy.
-Muszę coś sprawdzić - Chłopak szybko nachylił się nad przyjacielem i bardzo delikatnie musnął jego usta swoimi, powtórzył to pare razy, aż  w końcu poczuł że Karakuri jest spokojniejszy. Seji uniósł się lekko by spojrzeć w twarz Karakuriego. Jego wyraz twarzy mówił, że wyraźnie pragnie więcej, dlatego Seji nie chciał go zawieść. Niestety podczas gdy Seji nachylał się znów nad przyjacielem, Asami dotarła na miejsce.
-Co wy robicie? - Zapytała dziewczyna z grymasem na twarzy. Błękitno-oki  szybko oderwał się od chłopaka i usiadł obok niego.
-Trochę się pożarliśmy i chciałem go uspokoić.- Powiedział Seji śmiejąc się nerwowo.
-WŁAŚNIE KARAKURI!- Asami podała rękę leżącemu chłopakowi.
-Ta-ak. Czego? - Karakuri podniósł się i stanął obok dziewczyny.
-Chcę z Tobą pogadać, przejdziesz się?
-Hm..Czemu nie. - Asami mrugnęła do Sejiego i oznajmiła że wrócą za paręnaście minut.


        Karakuri i Asami chodzili długo wzdłuż jeziora i rozmawiali właściwie o wszystkim, Karakuri był bardzo ucieszony, ponieważ czuł się bardzo swobodnie.
Nagle chłopak poczuł na swoim nadgarstku ciepłą dłoń dziewczyny i odwrócił się tak by spojrzeć jej w oczy. W tym samym momencie dziewczyna zarumieniła się lekko i westchnęła.
-Chciałabym Ci coś wyznać, ale zatrzymaj to dla siebie... - Asami patrzyła cały czas w dół zasuwając kosmyki włosów za ucho.
-Skoro już rozmawiamy, to czemu nie. - Karakuri patrzył na dziewczynę z ciekawością.
-Jesteś blisko z Sejim.. Prawda?- Asami lekko uniosła wzrok na czerwono-okiego.
-Sam nie wiem, ale wydaje mi się że tak. - Asami nerwowo przełknęła ślinę i mocno ścisnęła nadgarstek chłopaka.
-Czy on, wspominał coś o mnie? Wiesz wstydzę się powiedzieć mu już od dłuższego czasu, ja bardzo go.. Lubię od dawna, no i czuję że on też, ale boję się mu wszystkiego wyznać- Asami odwróciła się zawstydzona od chłopaka, w tej samej chwili Karakuri poczuł niesamowitą złość, nie wiedział dlaczego ale przepełniła go nienawiść do Asami.
Dziewczyna stała odwrócona placami a Karakuri nerwowo szukał scyzoryka w kieszeni, niestety. Przypomniał sobie że przecież wczoraj go wyjął. W tym momencie dziewczyna przerwała mu poszukiwania i w dalszym ciągu stojąc plecami do chłopaka, zapytała.
-Myślisz, że on też mnie kocha? - W tym momencie Karakuri poczuł gniew, gniew który przepełniał go bardziej niż zwykle. Nie miał scyzoryka, nie mógł jej zrobić krzywdy.
Rozglądał się dookoła, aż w końcu zobaczył średniej wielkości kamień, podszedł po niego i podniósł go, podszedł do Asami i uderzył w głowę niczego niespodziewającą się dziewczynę. Gdy ta upadła tracąc przytomność, Karakuri usiadł obok niej  i w wielkiej złości zaczął uderzać ją po nogach i ramionach, bił ją bez opamiętania, jednak nie wykorzystywał do tego zbyt wielkiej siły..

  Gdy już skończył, wyrzucił kamień do jeziora, sam też podszedł do niego by obmyć z siebie delikatne plamy krwi. Wiedział, że nikt nie kazał mu zabijać, czuł że musi to robić i jest za późno by to powstrzymać.
  Gdy już się otrząsnął, zaczął biec do Seji'ego wołając go przerażonym głosem...



*********************************************************
Karakuri jeszcze sam nie wie czym jest, czym się stał, kim jest dziewczyna, wydawało mu się że jego życie będzie proste, że wszystkiego uniknie, czuł że jest niepokonany.. Ale niebawem sam miał poznać prawdę. Ale... Jaka ona będzie?

poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział Vl

     - Co Ty wyprawiasz - Czerwono-oki zdecydowanym ruchem odepchnął od siebie Seji'ego, a  ten zaś spojrzał na chłopaka z troską w oczach. W tym momencie zrozumiał dziwne zachowanie Karakuriego.
-Zaraz coś  wypróbuję - Seji wyciągnął ręce w stronę czarno-włosego i ułożył obie dłonie na jego uszach - Mama zawsze robiła tak kiedy się bałem albo nie umiałem uspokoić,  poprawiało mi to humor tylko musisz zamknąć jeszcze oczy.
-Nie chcę ich zamykać- Karakuri patrzył prosto w oczy Seji'ego beznamiętnie, nie rozumiał dlaczego chłopak to robi w końcu na jego twarzy nie było widać cierpienia a Seji i tak się zamartwiał. Przecież nie miał o co.
- Poczujesz się lepiej i wszystko to co Cię dręczy zniknie
- Seji - Czerwono-oki złapał dłonie kolegi i odciągnął je od siebie i szybko przeszedł obok by kontynuować drogę powrotną.- To że Tobie coś pomaga - Karakuri przechylając jedynie głowę w stronę stojącego za nim błękitno-okiego - Nie oznacza, że na innych będzie równie skuteczne.- Chłopak dokończył i ruszył przed siebie, niestety nie zdążył dojść zbyt daleko, bo po paru minutach znów poczuł czyjąś dłoń na swoim nadgarstku.
- Czemu taki jesteś? - Karakuri westchnął ciężko słysząc znów głos Seji'ego
- Taki? To znaczy jaki? - Karakuri odwrócił się w stronę kolegi i przykucnął przed nim- Wszyscy jesteście tacy zabawni - Czerwono-oki spojrzał na błękitno-okiego i uśmiechnął się lekko - Kiedy coś nie idzie po waszej myśli nie dajecie za wygraną, wiecie jaki jest wasz problem? Czasem powinno się odpuścić. Bezsensu jest walczyć o coś co jest nieosiągalne- Karakuri podniósł się i popatrzył prosto w błękitne oczy Seji'ego- Mimo wszystko dalej naciskacie - Czarno-włosy  ponownie odwrócił się i zaczął powoli się oddalać.
-Mylisz się wiesz? - Seji nie chciał dać za wygraną i ruszył za chłopakiem, przyspieszył krok aż w końcu dogonił Karakuriego - Ludzie starają się tylko o coś na czym im zależy, nie poddają się bo strata czegoś o co tak bardzo się starają jest bolesna, nigdy nie wolno się poddawać bo można stracić bardzo dużo - Seji złapał Karakuriego za ramiona i stanął przed nim- Nigdy nie możesz mówić że nie warto się starać, zwłaszcza jeśli chodzi o drugiego człowieka, jeśli ktoś jest dla ciebie ważny musisz mu to pokazać, okazać ciepło i zrozumienie. Zwłaszcza jeśli kogoś kochasz nie możesz dać mu odejść - Błękitno-oki ułożył delikatnie dłoń na policzku chłopaka - Musisz pokazać, że jest  dla kogoś ważny, nie można tracić swojej miłości od tak - Seji nachylił się lekko nad chłopakiem i przymrużył delikatnie oczy będąc coraz bliżej twarzy Karakuriego. Czerwono-oki nie rozumiał tej sytuacji, poczuł się w jakiś sposób zagrożony i szybko sięgnął do kieszeni po scyzoryk, kiedy chciał go wyjąć usłyszał w głowie głos dziewczyny który wyraźnie zakazał wyciągania scyzoryka. W tym samym momencie Seji ułożył drugą dłoń na policzku Karakuriego, dłońmi delikatnie uniósł jego głowę ku górze, zatrzymał się na chwilę tuż przed ustami chłopaka, spojrzał na niego, po czym delikatnie musnął jego usta swoimi. Karakuri stanął jak wryty otwierając szeroko oczy ze zdumienia, Seji odsunął się od niego na moment by pogładzić go po policzku i spojrzeć na jego twarz.
- Nie bądź tak bardzo zmieszany, jest w Tobie coś co czyni Cię wyjątkowym- Seji gładził w dalszym ciągu policzek czerwono-okiego dłonią, a Karakuri zaś próbował się otrząsnąć z lekkiego szoku.
" Spodobało Ci się prawda?" w swojej głowie usłyszał znów głos który w jego przekonaniu zwiastował nieszczęście "Może teraz się zabawimy? Wiem, że chciałbyś jeszcze" Dziewczyna zaśmiała się głośno i w tej chwili Karakuri jakby stracił władzę nad swoim ciałem. Czerwono-oki mimowolnie złapał za koszulę Seji'ego i przyciągnął go zdecydowanym ruchem w swoją stronę, co bardzo zdziwiło błękitno-okjiego.
 Kiedy byli już blisko siebie na tyle, by Karakuri mógł dotnąć ust Sejiego, czarno-włosy przesunął dłońmi na plecy kolegi, a zaraz po tym mimowolnie począł muskać rozchylone usta Seji'ego. Błękitno-oki  był tak zdeterminowany, że szybko wbił się w usta chłopaka. Właśnie w tej chwili oboje usłyszeli znany im głos z oddali. To była Asami, więc Seji szybko oderwał się od Karakuriego zanim zdąrzył cokolwiek zrobić.
  - Wszędzie was szukam a wy tu się kryjecie- Powiedziała roześmiana dziewczyna
-Po prostu wracamy, zawsze tędy idziemy - Seji przewrócił lekko oczami i odwrócił się od Karakuriego na pięcie.
-Nie wiedziałam że idziecie razem, czekałam na Ciebie Seji!
-Gdybym miał z Tobą iść powiedziałbym Ci wcześniej - błękitno-oki ziewnął i znów zaczął iść przed siebie, obok niego szła Asami, a Karakuri stał w miejscu jeszcze przez chwilę.

    -Nie martw się powtórzymy to - oczom chłopaka ukazała się znów tajemnicza dziewczyna.
-To jest ci do czegoś potrzebne? - Karakuri patrzył na nią ze złością wycierając usta rękawem
-Nie robię nic bez celu, wiedz że wszystko jakiś ma.
- W takim razie jaki jest cel tego?
-Nie poznasz odpowiedzi na wszystkie pytania po tak krótkim czasie - dziewczyna zaśmiała się a zaraz po tym zniknęła.



*******************************************************************
NIE WIEM CZY TEN ROZDZIAŁ BĘDZIE DŁUGI CZY NIE
Mam ostatnio wielkiego doła a tylko wtedy mogę pisać
Mam nadzieje że nie zawaliłem
Za wszelkie błędy tradycyjnie przepraszam i jeśli jakiś wyłapiecie proszę napisać ^^
ENDŻOJ

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział V (e)

                Karakuri wracając do swojego domu był wciąż jakby w transie, nie myślał logicznie. Wydawało mu się, że to co właśnie zrobił było czymś dobrym i nie powinno się go za to karać, w końcu Ryu był przeszkodą a z reguły takich się pozbywa.
   Kiedy chłopak był już na miejscu, zasiadł wygodnie w fotelu, sięgnął ręką po czasopismo, które leżało obok na małym stoliku, i jak gdyby nigdy nic z fascynacją zaczął je czytać, z kolei tajemnicza dziewczyna nie umiała oderwać od niego wzroku.
-Karakuri spisałeś się dzisiaj - powiedziała spokojnie podchodząc do czerwono-okiego
-Co masz na myśli? - Chłopak oderwał się od czasopisma i odłożył się z powrotem na stoliczek.
-Zauważyłam że już powoli rozumiesz na czym polega Twoje zadanie.
-Jakie zadanie? - Powiedział beznamiętnie Karakuri
-Chociaż może jeszcze za wcześnie abyś zadawał tego typu pytania -Dziewczyna uśmiechnęła się lekko a zaraz po tym nagle zniknęła.
     Karakuri kładąc się spać długo rozmyślał o tym co dziś usłyszał. Po głowie chodziły mu jedynie słowa dziewczyny "rozumiesz na czym polega Twoje zadanie" próbował jakoś skojarzyć fakty, niestety, nic nie trzymało się kupy.

            Chłopak w drodze do szkoły był przekonany, że dziś wszyscy będą chodzić smutni, przygnębieni, zrozpaczeni, tak jak po śmierci ich nauczycielki. Ku jego zdziwieniu wszystko toczyło się tak jak zawsze.
 Zdezorientowany Karakuri podszedł do Sejiego i Asami, spojrzał na nich ze zdziwieniem, kiedy zobaczył jak wspaniale się bawią, ani na twarzy Sejiego ani Asami nie można było zobaczyć smutku czy rozpaczy, jedynie radość.
-A wy co tacy.. Szczęśliwi? - Zapytał czerwono-oki lekko marszcząc brwi ze zdziwienia.
-A co? Mamy byś smutni- Zapytała rozbawiona Asami czochrając włosy Karakuriego
-No tak przecież Ryu...- Czerwono-oki nie rozumiał o co chodzi, myślał że może tak bardzo dotknęła ich jego śmierć że po prostu nie chcą do siebie dopuścić tej myśli, że Ryu nie żyje.
-Karakuri - Seji popatrzył na chłopaka ze zdziwieniem - O kim Ty  mówisz? Co za Ryu?- Karakuri myślał że się przesłyszał, przecież Ryu nie był jego wymysłem, każdy go tu znał a zwłaszcza Asami i Seji, przecież się przyjaźnili, a nagle Seji zadaje mu takie pytanie.
-Wiecie, pójdę już, muszę coś załatwić - Karakuri odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył w stronę toalet, kiedy już był na miejscu, zamknął się w kabinie i wyjął z kieszeni laleczke. Już po chwili stanęła przed nim dziewczyna.
-Powiedz mi o co chodzi! - Zapytał rozwścieczony chłopak
-Ale co masz na myśli - Dziewczyna chichotała, widocznie bawiło ją zachowanie Karakuriego
-Seji i Asami nie wiedzą kto to Ryu !
-Aa~~ o to Ci chodzi, już tłumaczę. Widzisz, zawsze kiedy kogoś ukażemy wszyscy rozpaczają, policja szuka sprawcy i zawracają nam głowę, teraz potrzebuje żebyś był skupiony, musisz się nauczyć paru rzeczy. To była taka nagroda, za dobre sprawowanie- Dziewczyna uśmiechnęła się a zaraz po tym znów znikła, Karakuri uspokoił złość i wyszedł z kabiny.
  Skoro tajemnicza dziewczyna umiała pozbawić ludzi wspomnień, wymazać istnienie jednego człowieka, oddalić od chłopaka wszelkie podejrzenia.. To czym była? Karakuri miał pewność że była ona jakiegoś rodzaju duchem, jednak po dzisiejszym dniu zaczął o tym wszystkim myśleć inaczej...

    W drodze do domu chłopak ciągle myślał o dzisiejszym i wczorajszym dniu, on zamordował Ryu ale chciał żeby ktokolwiek się tym zainteresował, a ta część człowieka która w nim pozostała ciągle mówiła że to nie w porządku żeby ludzie o kimś zapominali, zwłaszcza wtedy kiedy ten ktoś nie żyje.
Karakuri był tak zamyślony że nie usłyszał krzyczącego do niego Sejiego.
-Karakuri ! - Seji dobiegł do czerwono-okiego, klepnął go delikatnie w plecy na co ten się zatrzymał
-Czego chcesz? -Karakuri patrzył w dół, nie chciał widzieć twarzy Sejiego.
-Słuchaj ten ktoś o kogo dziś zapytałeś.. Nie dawało mi to spokoju
-Nikt ważny po prostu coś pomyliłem nie przejmuj się tym- Czerwono-oki nie zwracając uwagi na kolegę ruszył dalej pozostawiając Sejiego w tyle.
-Ale co robisz, czekaj na mnie! - Chłopak podbiegł do Karakuriego i złapał go za nadgarstek przyciągając czerwono-okiego do siebie. Złapał go drugą ręką delikatnie za podbródek i uniósł jego głowę tak, by chłopak patrzył mu prosto w oczy - Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć, wiesz przecież ze możesz..- Karakuri usłyszał jedynie w głowie głos dziewczyny " właśnie o to mi chodziło ". Nie wiedział co miał zrobić.
-Miałem kolegę o tym imieniu po prostu- Serce Karakuriego dudniło jak szalone bał się że jednak pęknie i coś z siebie wydusi, obudziła się w nim ta resztka człowieka która w nim pozostała.
-Miałeś - Zapytał Seji zwalniając uścisk na nadgarstku chłopaka.
-No tak, już nie mam od wczoraj.- Seji całkiem uwolnił czerwono-okiego, ale zrobił to tylko po to by móc przyciągnąć go do siebie i mocno przytulić.
-Przykro mi..- Odpowiedział Seji, a Karakuri nie mógł się otrząsnąć, był w szoku, przypomniało mu się do uczucie o którym zapomniał, sprawiało mu ono przyjemność i chciał się w tamtej chwili oddać temu uczuciu całkowicie, jednak w głowie cały czas słyszał śmiech i słowa dziewczyny.

             Nie wiem jeszcze o co chodziło czerwono-okiej dziewczynie. "Właśnie oto mi chodziło" co to może znaczyć? Wiem jedynie tyle, że to nie może wróżyć nic dobrego...




*****************************************************************************
ZA BŁĘDY PRZEPRASZAM JEST 8:40 JESZCZE ŚPIE T^T
DAWNO MNIE NIE BYŁO I ZA TO PRZEPRASZAM
PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM
Mam nadzieje że rozdział się spodoba ;_;
endżoj

niedziela, 4 maja 2014

Rozdział V

     Dziś skończę to co zacząłem wczoraj późnym wieczorem, w sumie nie było tego dużo do dokończenia, ale byłem zmęczony ;w;. Mam nadzieję, że się wam spodoba. 
****************************************************************************

  -Karakuri..- Ryu zatrzymał się, byli tutaj sami, dookoła maleńkie drzewka i jakieś zarośla, Ryu postanowił że to właśnie w tym miejscu poruszy z Karakurim temat, który drażnił go już dłuższy czas. Okolica mu sprzyjała, dookoła żadnej żywej duszy, nikt nie będzie go słyszał, więc możesz dowie się czegoś intrygującego.
-Hmm..?- Czerwono-oki spojrzał na stojącego przed nim chłopaka z lekkim zadziwieniem.
-Chcę z Tobą pogadać.
-Więc mów.
-Nie wierze w przypadki, w zbiegi okoliczności, w przeznaczenie i inne tego typu rzeczy, po prostu nie wierze, wszystko da się logicznie wyjaśnić- Ryu zbliżył się do czerwono-okiego z pogardą w oczach- Nie zastanawia Cię pewna rzecz?- Karakuri nie rozumiał do czego zmierza Ryu, lecz ten kontynuował- Dlaczego Panny Yuki szukano cały tydzień, po czym znaleziono jej zwłoki tuż obok jej posesji? Dlaczego nie było żadnych śladów mordercy?
-Czemu miałbym się tym zadręczać?
-Bo to ciekawe.
-Co jest ciekawe?
-Może inni są głupcami, nie potrafią kojarzyć faktów, nie myślom logicznie, ale spójrz- Ryu stał teraz bardzo blisko Karakuriego- Zjawiasz się w naszej szkole, zachodzisz za skórę Pannie Yuki, prosisz Sejiego by Cię do niej zaprowadził, a następnego dnia nie pojawia się w szkole? Czy to nie jest podejrzane? Mało tego, Twoi rodzice zginęli i nie wiadomo jeszcze do końca czy to był wypadek, czy premedytacja. Idźmy dalej. Jakiś czas później ginie Twój opiekun, morderca również nie zostawił śladów, a Ciebie nie tknął. Dalej. Jakiś czas później  ginie Twoja ciotka, sprawca także nie został ujawniony, a w podobnych okolicznościach ginie Yuki. Nie ma śladów.. Zupełnie jakby zabijał duch, nie sądzisz? - Ryu parsknął patrząc z nienawiścią prosto w czerwone oczy chłopaka.
-Nie masz prawa oczerniać mnie za zbrodnie, których nie popełniłem.-Karakuri sięgnął do kieszeni i  wyciągnął z niej laleczkę.
   "On coś podejrzewa, nie możemy tego tak zostawić" Karakuri usłyszał dość znany mu głos tajemniczej dziewczyny, która odwiedza go zawsze przed katastrofami. "Jeśli to tak zostawisz szybko nas znajdą, wiesz, że nie mogą, my musimy być wolni, żeby oczyścić ten brudny świat, musi ocalić innych przed takimi ludźmi jak on"
-Nie mam prawa Cię oczerniać? To są fakty, nie zmienisz ich i jeśli ktoś ma ucierpieć to wolę już się Ciebie pozbyć tu i teraz!- Ryu wyciągnął zza pleców nożyczki krawieckie, które zabrał z domu, ponieważ planował tą chwilę od kiedy skojarzył wszystkie fakty. Uniósł rękę ku górze, by zaraz potem ją opuścić wbijając ostre nożyce w ramie czerwono-okiego.
  "Dasz sobą tak pomiatać KARAKURI? Jesteś silniejszy, pokaż mu kto tu jest panem, UKAŻ GO!"
Karakuri osunął się lekko do tyłu trzymając dłoń przy ramieniu, nie patrząc na Ryu poniósł z ziemi ciężki kamyk, patrząc na swoją ofiarę pustym wzrokiem, zbliżał się ku niej. Kiedy już był dostatecznie blisko ofiary, rzucił celnie kamyczkiem w jego brzuch, tak by Ryu osunął się na ziemię.
  Kiedy Ryu desperacko próbował po omacku znaleźć nożyczki, które wypadły mu z dłoni po uderzeniu, Karakuri zdążył już nad nim zawisnąć i wyciągnąć scyzoryk.
-Jesteś bystry Ryu, szkoda tylko, że będziesz musiał moją tajemnicę zabrać do grobu- Na twarzy Karakurego pojawił się lekki uśmiech. Czerwono-oki usiadł na swojej ofierze okrakiem by móc swobodniej zadawać ciosy.
   Ryu szarpał się niesamowicie, ale to nic nie dawało, kiedy Karakuri zabijał nikt za sprawą dziewczyny nie mógł uwolnić się z jego uścisku.
   Karakuri szybkimi i głębokimi ciosami scyzorykiem poranił obie ręce Ryu, tak, żeby ten nie próbował się nimi bronić. Młody chłopak jęczał z bólu, tak głośno i cudem było to, że  nikt go nie usłyszał.
-Lubie rozpaczliwe błagania ofiar o życie, jednak Tobie  nie odpuszczę, wiesz za dużo.
-A Ty za to zgnijesz, jesteś niczym, niczym-Wysapał wycieńczony sporą utratą krwi Ryu.
 W tym momencie Karakuri nie miał zamiaru słuchać dalszych obelg, więc przyłożył szybko ostry  nożyk do gardła Ryu i podciął je równiusieńko.
  Czerwono-oki wstał z chłopaka i upewnił się jeszcze czy na pewno nie żyje, kiedy był już tego pewien zaczął z satysfakcją opuszczać miejsce zdarzenia, ciało pozostawiając na środku nieuczęszczającej prawie przez nikogo dróżki.


  -Tak właśnie każemy ludzi Karakuri, nie możemy pozwolić by ktoś mi.. Nam przeszkodził- Powiedziała czarnowłosa, tajemnicza dziewczyna.
-Tak właśnie będę karał ludzi.

    No właśnie. Nawet Twój największy przyjaciel może okazać się Twoim wrogiem.
         Ludzie by osiągnąć swój cel nie cofną się przed niczym. Ale właśnie jaki cel? W czym niby ktoś może przeszkodzić Karakuriemu. Musimy postawić kolejne pytanie: Kto jest tu w końcu marionetką?


***************************************************************************
No i ten no ;w; miało być krótkie więc takie jest, dziękuje serdecznie za przeczytanie, mam nadzieję że błędów nie było AŻ TAK DUŻO