poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział Vl

     - Co Ty wyprawiasz - Czerwono-oki zdecydowanym ruchem odepchnął od siebie Seji'ego, a  ten zaś spojrzał na chłopaka z troską w oczach. W tym momencie zrozumiał dziwne zachowanie Karakuriego.
-Zaraz coś  wypróbuję - Seji wyciągnął ręce w stronę czarno-włosego i ułożył obie dłonie na jego uszach - Mama zawsze robiła tak kiedy się bałem albo nie umiałem uspokoić,  poprawiało mi to humor tylko musisz zamknąć jeszcze oczy.
-Nie chcę ich zamykać- Karakuri patrzył prosto w oczy Seji'ego beznamiętnie, nie rozumiał dlaczego chłopak to robi w końcu na jego twarzy nie było widać cierpienia a Seji i tak się zamartwiał. Przecież nie miał o co.
- Poczujesz się lepiej i wszystko to co Cię dręczy zniknie
- Seji - Czerwono-oki złapał dłonie kolegi i odciągnął je od siebie i szybko przeszedł obok by kontynuować drogę powrotną.- To że Tobie coś pomaga - Karakuri przechylając jedynie głowę w stronę stojącego za nim błękitno-okiego - Nie oznacza, że na innych będzie równie skuteczne.- Chłopak dokończył i ruszył przed siebie, niestety nie zdążył dojść zbyt daleko, bo po paru minutach znów poczuł czyjąś dłoń na swoim nadgarstku.
- Czemu taki jesteś? - Karakuri westchnął ciężko słysząc znów głos Seji'ego
- Taki? To znaczy jaki? - Karakuri odwrócił się w stronę kolegi i przykucnął przed nim- Wszyscy jesteście tacy zabawni - Czerwono-oki spojrzał na błękitno-okiego i uśmiechnął się lekko - Kiedy coś nie idzie po waszej myśli nie dajecie za wygraną, wiecie jaki jest wasz problem? Czasem powinno się odpuścić. Bezsensu jest walczyć o coś co jest nieosiągalne- Karakuri podniósł się i popatrzył prosto w błękitne oczy Seji'ego- Mimo wszystko dalej naciskacie - Czarno-włosy  ponownie odwrócił się i zaczął powoli się oddalać.
-Mylisz się wiesz? - Seji nie chciał dać za wygraną i ruszył za chłopakiem, przyspieszył krok aż w końcu dogonił Karakuriego - Ludzie starają się tylko o coś na czym im zależy, nie poddają się bo strata czegoś o co tak bardzo się starają jest bolesna, nigdy nie wolno się poddawać bo można stracić bardzo dużo - Seji złapał Karakuriego za ramiona i stanął przed nim- Nigdy nie możesz mówić że nie warto się starać, zwłaszcza jeśli chodzi o drugiego człowieka, jeśli ktoś jest dla ciebie ważny musisz mu to pokazać, okazać ciepło i zrozumienie. Zwłaszcza jeśli kogoś kochasz nie możesz dać mu odejść - Błękitno-oki ułożył delikatnie dłoń na policzku chłopaka - Musisz pokazać, że jest  dla kogoś ważny, nie można tracić swojej miłości od tak - Seji nachylił się lekko nad chłopakiem i przymrużył delikatnie oczy będąc coraz bliżej twarzy Karakuriego. Czerwono-oki nie rozumiał tej sytuacji, poczuł się w jakiś sposób zagrożony i szybko sięgnął do kieszeni po scyzoryk, kiedy chciał go wyjąć usłyszał w głowie głos dziewczyny który wyraźnie zakazał wyciągania scyzoryka. W tym samym momencie Seji ułożył drugą dłoń na policzku Karakuriego, dłońmi delikatnie uniósł jego głowę ku górze, zatrzymał się na chwilę tuż przed ustami chłopaka, spojrzał na niego, po czym delikatnie musnął jego usta swoimi. Karakuri stanął jak wryty otwierając szeroko oczy ze zdumienia, Seji odsunął się od niego na moment by pogładzić go po policzku i spojrzeć na jego twarz.
- Nie bądź tak bardzo zmieszany, jest w Tobie coś co czyni Cię wyjątkowym- Seji gładził w dalszym ciągu policzek czerwono-okiego dłonią, a Karakuri zaś próbował się otrząsnąć z lekkiego szoku.
" Spodobało Ci się prawda?" w swojej głowie usłyszał znów głos który w jego przekonaniu zwiastował nieszczęście "Może teraz się zabawimy? Wiem, że chciałbyś jeszcze" Dziewczyna zaśmiała się głośno i w tej chwili Karakuri jakby stracił władzę nad swoim ciałem. Czerwono-oki mimowolnie złapał za koszulę Seji'ego i przyciągnął go zdecydowanym ruchem w swoją stronę, co bardzo zdziwiło błękitno-okjiego.
 Kiedy byli już blisko siebie na tyle, by Karakuri mógł dotnąć ust Sejiego, czarno-włosy przesunął dłońmi na plecy kolegi, a zaraz po tym mimowolnie począł muskać rozchylone usta Seji'ego. Błękitno-oki  był tak zdeterminowany, że szybko wbił się w usta chłopaka. Właśnie w tej chwili oboje usłyszeli znany im głos z oddali. To była Asami, więc Seji szybko oderwał się od Karakuriego zanim zdąrzył cokolwiek zrobić.
  - Wszędzie was szukam a wy tu się kryjecie- Powiedziała roześmiana dziewczyna
-Po prostu wracamy, zawsze tędy idziemy - Seji przewrócił lekko oczami i odwrócił się od Karakuriego na pięcie.
-Nie wiedziałam że idziecie razem, czekałam na Ciebie Seji!
-Gdybym miał z Tobą iść powiedziałbym Ci wcześniej - błękitno-oki ziewnął i znów zaczął iść przed siebie, obok niego szła Asami, a Karakuri stał w miejscu jeszcze przez chwilę.

    -Nie martw się powtórzymy to - oczom chłopaka ukazała się znów tajemnicza dziewczyna.
-To jest ci do czegoś potrzebne? - Karakuri patrzył na nią ze złością wycierając usta rękawem
-Nie robię nic bez celu, wiedz że wszystko jakiś ma.
- W takim razie jaki jest cel tego?
-Nie poznasz odpowiedzi na wszystkie pytania po tak krótkim czasie - dziewczyna zaśmiała się a zaraz po tym zniknęła.



*******************************************************************
NIE WIEM CZY TEN ROZDZIAŁ BĘDZIE DŁUGI CZY NIE
Mam ostatnio wielkiego doła a tylko wtedy mogę pisać
Mam nadzieje że nie zawaliłem
Za wszelkie błędy tradycyjnie przepraszam i jeśli jakiś wyłapiecie proszę napisać ^^
ENDŻOJ

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział V (e)

                Karakuri wracając do swojego domu był wciąż jakby w transie, nie myślał logicznie. Wydawało mu się, że to co właśnie zrobił było czymś dobrym i nie powinno się go za to karać, w końcu Ryu był przeszkodą a z reguły takich się pozbywa.
   Kiedy chłopak był już na miejscu, zasiadł wygodnie w fotelu, sięgnął ręką po czasopismo, które leżało obok na małym stoliku, i jak gdyby nigdy nic z fascynacją zaczął je czytać, z kolei tajemnicza dziewczyna nie umiała oderwać od niego wzroku.
-Karakuri spisałeś się dzisiaj - powiedziała spokojnie podchodząc do czerwono-okiego
-Co masz na myśli? - Chłopak oderwał się od czasopisma i odłożył się z powrotem na stoliczek.
-Zauważyłam że już powoli rozumiesz na czym polega Twoje zadanie.
-Jakie zadanie? - Powiedział beznamiętnie Karakuri
-Chociaż może jeszcze za wcześnie abyś zadawał tego typu pytania -Dziewczyna uśmiechnęła się lekko a zaraz po tym nagle zniknęła.
     Karakuri kładąc się spać długo rozmyślał o tym co dziś usłyszał. Po głowie chodziły mu jedynie słowa dziewczyny "rozumiesz na czym polega Twoje zadanie" próbował jakoś skojarzyć fakty, niestety, nic nie trzymało się kupy.

            Chłopak w drodze do szkoły był przekonany, że dziś wszyscy będą chodzić smutni, przygnębieni, zrozpaczeni, tak jak po śmierci ich nauczycielki. Ku jego zdziwieniu wszystko toczyło się tak jak zawsze.
 Zdezorientowany Karakuri podszedł do Sejiego i Asami, spojrzał na nich ze zdziwieniem, kiedy zobaczył jak wspaniale się bawią, ani na twarzy Sejiego ani Asami nie można było zobaczyć smutku czy rozpaczy, jedynie radość.
-A wy co tacy.. Szczęśliwi? - Zapytał czerwono-oki lekko marszcząc brwi ze zdziwienia.
-A co? Mamy byś smutni- Zapytała rozbawiona Asami czochrając włosy Karakuriego
-No tak przecież Ryu...- Czerwono-oki nie rozumiał o co chodzi, myślał że może tak bardzo dotknęła ich jego śmierć że po prostu nie chcą do siebie dopuścić tej myśli, że Ryu nie żyje.
-Karakuri - Seji popatrzył na chłopaka ze zdziwieniem - O kim Ty  mówisz? Co za Ryu?- Karakuri myślał że się przesłyszał, przecież Ryu nie był jego wymysłem, każdy go tu znał a zwłaszcza Asami i Seji, przecież się przyjaźnili, a nagle Seji zadaje mu takie pytanie.
-Wiecie, pójdę już, muszę coś załatwić - Karakuri odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył w stronę toalet, kiedy już był na miejscu, zamknął się w kabinie i wyjął z kieszeni laleczke. Już po chwili stanęła przed nim dziewczyna.
-Powiedz mi o co chodzi! - Zapytał rozwścieczony chłopak
-Ale co masz na myśli - Dziewczyna chichotała, widocznie bawiło ją zachowanie Karakuriego
-Seji i Asami nie wiedzą kto to Ryu !
-Aa~~ o to Ci chodzi, już tłumaczę. Widzisz, zawsze kiedy kogoś ukażemy wszyscy rozpaczają, policja szuka sprawcy i zawracają nam głowę, teraz potrzebuje żebyś był skupiony, musisz się nauczyć paru rzeczy. To była taka nagroda, za dobre sprawowanie- Dziewczyna uśmiechnęła się a zaraz po tym znów znikła, Karakuri uspokoił złość i wyszedł z kabiny.
  Skoro tajemnicza dziewczyna umiała pozbawić ludzi wspomnień, wymazać istnienie jednego człowieka, oddalić od chłopaka wszelkie podejrzenia.. To czym była? Karakuri miał pewność że była ona jakiegoś rodzaju duchem, jednak po dzisiejszym dniu zaczął o tym wszystkim myśleć inaczej...

    W drodze do domu chłopak ciągle myślał o dzisiejszym i wczorajszym dniu, on zamordował Ryu ale chciał żeby ktokolwiek się tym zainteresował, a ta część człowieka która w nim pozostała ciągle mówiła że to nie w porządku żeby ludzie o kimś zapominali, zwłaszcza wtedy kiedy ten ktoś nie żyje.
Karakuri był tak zamyślony że nie usłyszał krzyczącego do niego Sejiego.
-Karakuri ! - Seji dobiegł do czerwono-okiego, klepnął go delikatnie w plecy na co ten się zatrzymał
-Czego chcesz? -Karakuri patrzył w dół, nie chciał widzieć twarzy Sejiego.
-Słuchaj ten ktoś o kogo dziś zapytałeś.. Nie dawało mi to spokoju
-Nikt ważny po prostu coś pomyliłem nie przejmuj się tym- Czerwono-oki nie zwracając uwagi na kolegę ruszył dalej pozostawiając Sejiego w tyle.
-Ale co robisz, czekaj na mnie! - Chłopak podbiegł do Karakuriego i złapał go za nadgarstek przyciągając czerwono-okiego do siebie. Złapał go drugą ręką delikatnie za podbródek i uniósł jego głowę tak, by chłopak patrzył mu prosto w oczy - Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć, wiesz przecież ze możesz..- Karakuri usłyszał jedynie w głowie głos dziewczyny " właśnie o to mi chodziło ". Nie wiedział co miał zrobić.
-Miałem kolegę o tym imieniu po prostu- Serce Karakuriego dudniło jak szalone bał się że jednak pęknie i coś z siebie wydusi, obudziła się w nim ta resztka człowieka która w nim pozostała.
-Miałeś - Zapytał Seji zwalniając uścisk na nadgarstku chłopaka.
-No tak, już nie mam od wczoraj.- Seji całkiem uwolnił czerwono-okiego, ale zrobił to tylko po to by móc przyciągnąć go do siebie i mocno przytulić.
-Przykro mi..- Odpowiedział Seji, a Karakuri nie mógł się otrząsnąć, był w szoku, przypomniało mu się do uczucie o którym zapomniał, sprawiało mu ono przyjemność i chciał się w tamtej chwili oddać temu uczuciu całkowicie, jednak w głowie cały czas słyszał śmiech i słowa dziewczyny.

             Nie wiem jeszcze o co chodziło czerwono-okiej dziewczynie. "Właśnie oto mi chodziło" co to może znaczyć? Wiem jedynie tyle, że to nie może wróżyć nic dobrego...




*****************************************************************************
ZA BŁĘDY PRZEPRASZAM JEST 8:40 JESZCZE ŚPIE T^T
DAWNO MNIE NIE BYŁO I ZA TO PRZEPRASZAM
PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM
Mam nadzieje że rozdział się spodoba ;_;
endżoj

niedziela, 4 maja 2014

Rozdział V

     Dziś skończę to co zacząłem wczoraj późnym wieczorem, w sumie nie było tego dużo do dokończenia, ale byłem zmęczony ;w;. Mam nadzieję, że się wam spodoba. 
****************************************************************************

  -Karakuri..- Ryu zatrzymał się, byli tutaj sami, dookoła maleńkie drzewka i jakieś zarośla, Ryu postanowił że to właśnie w tym miejscu poruszy z Karakurim temat, który drażnił go już dłuższy czas. Okolica mu sprzyjała, dookoła żadnej żywej duszy, nikt nie będzie go słyszał, więc możesz dowie się czegoś intrygującego.
-Hmm..?- Czerwono-oki spojrzał na stojącego przed nim chłopaka z lekkim zadziwieniem.
-Chcę z Tobą pogadać.
-Więc mów.
-Nie wierze w przypadki, w zbiegi okoliczności, w przeznaczenie i inne tego typu rzeczy, po prostu nie wierze, wszystko da się logicznie wyjaśnić- Ryu zbliżył się do czerwono-okiego z pogardą w oczach- Nie zastanawia Cię pewna rzecz?- Karakuri nie rozumiał do czego zmierza Ryu, lecz ten kontynuował- Dlaczego Panny Yuki szukano cały tydzień, po czym znaleziono jej zwłoki tuż obok jej posesji? Dlaczego nie było żadnych śladów mordercy?
-Czemu miałbym się tym zadręczać?
-Bo to ciekawe.
-Co jest ciekawe?
-Może inni są głupcami, nie potrafią kojarzyć faktów, nie myślom logicznie, ale spójrz- Ryu stał teraz bardzo blisko Karakuriego- Zjawiasz się w naszej szkole, zachodzisz za skórę Pannie Yuki, prosisz Sejiego by Cię do niej zaprowadził, a następnego dnia nie pojawia się w szkole? Czy to nie jest podejrzane? Mało tego, Twoi rodzice zginęli i nie wiadomo jeszcze do końca czy to był wypadek, czy premedytacja. Idźmy dalej. Jakiś czas później ginie Twój opiekun, morderca również nie zostawił śladów, a Ciebie nie tknął. Dalej. Jakiś czas później  ginie Twoja ciotka, sprawca także nie został ujawniony, a w podobnych okolicznościach ginie Yuki. Nie ma śladów.. Zupełnie jakby zabijał duch, nie sądzisz? - Ryu parsknął patrząc z nienawiścią prosto w czerwone oczy chłopaka.
-Nie masz prawa oczerniać mnie za zbrodnie, których nie popełniłem.-Karakuri sięgnął do kieszeni i  wyciągnął z niej laleczkę.
   "On coś podejrzewa, nie możemy tego tak zostawić" Karakuri usłyszał dość znany mu głos tajemniczej dziewczyny, która odwiedza go zawsze przed katastrofami. "Jeśli to tak zostawisz szybko nas znajdą, wiesz, że nie mogą, my musimy być wolni, żeby oczyścić ten brudny świat, musi ocalić innych przed takimi ludźmi jak on"
-Nie mam prawa Cię oczerniać? To są fakty, nie zmienisz ich i jeśli ktoś ma ucierpieć to wolę już się Ciebie pozbyć tu i teraz!- Ryu wyciągnął zza pleców nożyczki krawieckie, które zabrał z domu, ponieważ planował tą chwilę od kiedy skojarzył wszystkie fakty. Uniósł rękę ku górze, by zaraz potem ją opuścić wbijając ostre nożyce w ramie czerwono-okiego.
  "Dasz sobą tak pomiatać KARAKURI? Jesteś silniejszy, pokaż mu kto tu jest panem, UKAŻ GO!"
Karakuri osunął się lekko do tyłu trzymając dłoń przy ramieniu, nie patrząc na Ryu poniósł z ziemi ciężki kamyk, patrząc na swoją ofiarę pustym wzrokiem, zbliżał się ku niej. Kiedy już był dostatecznie blisko ofiary, rzucił celnie kamyczkiem w jego brzuch, tak by Ryu osunął się na ziemię.
  Kiedy Ryu desperacko próbował po omacku znaleźć nożyczki, które wypadły mu z dłoni po uderzeniu, Karakuri zdążył już nad nim zawisnąć i wyciągnąć scyzoryk.
-Jesteś bystry Ryu, szkoda tylko, że będziesz musiał moją tajemnicę zabrać do grobu- Na twarzy Karakurego pojawił się lekki uśmiech. Czerwono-oki usiadł na swojej ofierze okrakiem by móc swobodniej zadawać ciosy.
   Ryu szarpał się niesamowicie, ale to nic nie dawało, kiedy Karakuri zabijał nikt za sprawą dziewczyny nie mógł uwolnić się z jego uścisku.
   Karakuri szybkimi i głębokimi ciosami scyzorykiem poranił obie ręce Ryu, tak, żeby ten nie próbował się nimi bronić. Młody chłopak jęczał z bólu, tak głośno i cudem było to, że  nikt go nie usłyszał.
-Lubie rozpaczliwe błagania ofiar o życie, jednak Tobie  nie odpuszczę, wiesz za dużo.
-A Ty za to zgnijesz, jesteś niczym, niczym-Wysapał wycieńczony sporą utratą krwi Ryu.
 W tym momencie Karakuri nie miał zamiaru słuchać dalszych obelg, więc przyłożył szybko ostry  nożyk do gardła Ryu i podciął je równiusieńko.
  Czerwono-oki wstał z chłopaka i upewnił się jeszcze czy na pewno nie żyje, kiedy był już tego pewien zaczął z satysfakcją opuszczać miejsce zdarzenia, ciało pozostawiając na środku nieuczęszczającej prawie przez nikogo dróżki.


  -Tak właśnie każemy ludzi Karakuri, nie możemy pozwolić by ktoś mi.. Nam przeszkodził- Powiedziała czarnowłosa, tajemnicza dziewczyna.
-Tak właśnie będę karał ludzi.

    No właśnie. Nawet Twój największy przyjaciel może okazać się Twoim wrogiem.
         Ludzie by osiągnąć swój cel nie cofną się przed niczym. Ale właśnie jaki cel? W czym niby ktoś może przeszkodzić Karakuriemu. Musimy postawić kolejne pytanie: Kto jest tu w końcu marionetką?


***************************************************************************
No i ten no ;w; miało być krótkie więc takie jest, dziękuje serdecznie za przeczytanie, mam nadzieję że błędów nie było AŻ TAK DUŻO

sobota, 3 maja 2014

Zapowiedź rozdziału V

  WITAJTA ;w; jest 23:23 WIĘC NIE BIĆ ZA WSZELKIE BŁĘDY plus piszę po ciemku. Wiem że się obijam i nic nie wstawiam, ale czasu brak, muszę się w końcu spiąć w się rozpisać. Mam nadzieję że ten rozdział nie będzie porażką, tak że ten no MIŁEGO CZYTANIA .
******************************************************************************


           Dzień zapowiadał się zwyczajnie, jak każdy, nic niezwykłego. Karakuri nie przywyknął do liceum, ale  zbytnio nie narzekał gdyż z dnia na dzień było coraz lepiej. Tego dnia jednak zauważył, że wszyscy chodzą zasmuceni i nie są zbyt rozmowni jednak nie chciał przejmować się tym długo.
-Słyszałam że ktoś ją zastrzelił- Powiedziała Asami siedząc przy stoliku wraz z Sejim i Ryu -Myślałam że się znajdzie, a teraz będzie inaczej...
-Wiesz tydzień jej szukali, nie wierzyłem że ją znajdą, ale coś mnie nurtuje- Ryu odwrócił głowę w stronę Karakuriego który właśnie wszedł do sali, w tym samym momencie ściszył głos- Pamiętacie co się stało pierwszego dnia? W dodatku Seji mówiłeś, że chciał się spotkać z Panna Yuki i jeszcze sam fakt że już następnego dnia po jego wizycie nie pojawiła się w szkole. Od początku coś mi nie gra, albo to jakiś dziwny zbieg okoliczności albo z tym chłopakiem jest coś nie tak.
-Co masz na myśli- Seji spojrzał na Ryu z lekką pogardą.
-No najpierw jego rodzice, jego opiekun, jego ciotka i teraz Panna Yuki, nie wierzę że to przypadek.
-Nie powinieneś tak mówić, po prostu ma pecha i tyle - Asami  klepnęła Ryu w ramię i odwróciła wzrok- Skończ bawić się w detektywa i zajmij się swoimi sprawami, ja tam nie wierze, żeby on miał coś z tym wspólnego-Skończyła Asami otwierając książkę do języka angielskiego.
  Karakuri usiadł tuż obok niej, dziewczyna spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem machając ręką, chłopak podniósł lekko rękę i niepewnie pomachał dłonią z kamiennym wyrazem twarzy.
Ryu tymczasem usiadł za czerwono-okim. Przyglądał się mu przez resztę zajęć, miał w głowie tylko dziwne "zbiegi okoliczności" które towarzyszyły Karakuriemu, to nie mógł być przypadek, takie rzeczy nie dzieją się przypadkowo...
    Skupienie Ryu przerwał dzwonek, chłopak powoli podniósł się, dalej wpatrzony w Karakuriego, chciał za nim pójść, chciał z nim porozmawiać, jednak nie było ku temu okazji bo Asami szybko pociągnęła ze sobą czerwono-okiego i wybiegła z klasy.

      -Słuchaj nie chce nic mówić ale- Zaczęła dziewczyna chowając się z Karakurim pod schodami, które prowadziły do sali gimnastycznej- Ryu nie jest zawsze miły, jeśli powie coś co miałoby Cię urazić to po prostu nie przejmuj się, on taki po prostu jest, zawsze mówi to co myśli.
-Dlaczego miałby mówić jakieś nie miłe rzeczy?-Chłopak spojrzał na Asami beznamiętnie.
-No nie mówię że chce czy ma zamiar coś powiedzieć, ale mówię Ci tak na przyszłość, wiesz- Dziewczyna zachichotała- Seji tyle razy go sprał za głupie gadanie, a on dalej nie ma dość, chyba lubi obrywać-Asami podała rękę Karakuriemu- No wstawaj, zaraz dzwonek chyba nie chcemy się spóźnić, prawda?-Chłopak pochwycił wyciągniętą ku niemu dłoń i wstał tak jak mu polecono, razem z Asami szybko przybiegli do sali w której zdążyły już rozpocząć się zajęcia języka japońskiego.

      -Nienawidzę szkoły- Burknął pod nosem Seji który właśnie skończył zajęcia. Wychodził razem z Ryu i Asami.
-Może poczekamy jeszcze na Karakuriego, nie chcę, żeby wracał sam- Brązowo-oka zwolniła krok i popatrzyła z troską w stronę budynku liceum- Tyle się słyszy o tych napadach, nie chcę żeby coś mu się stało, a w kupie raźniej, prawda?
-Niby racja- Przeciągnął się Seji- Ale mamy tu na niego czekaj pół wieku? Lepiej niech ktoś po niego idzie
-W takim razie wspaniale, idź po niego Seji- Wymamrotał znudzony Ryu.
-Skoro jesteście tacy leniwi... Tylko we mnie nadzieja- Seji odwrócił się na piętach i z powrotem wszedł do szkolnego budynku. Obszedł wszystkie korytarze, ale nigdzie nie mógł znaleźć czerwono-okiego, jednak przyszła mu do głowy myśl, żeby sprawdzić właśnie przy wejściu do sali gimnastycznej. Kiedy już zbliżał się do wejścia, światła w tej części szkoły zostały wyłączone, Seji lekko się przestraszył, ale jednak nie zniechęciło go to do dalszych poszukiwań, do czasu.. Kiedy Seji już sięgał do klamki, by otworzyć drzwi na sale, usłyszał głos, który wyraźnie dobiegał spod schodów, przestraszył się wtedy nie na żarty, sparaliżowało go, jednak po chwili ocknął się i odwrócił w stronę schodów, bał się niesamowicie, jednak ciekawość była zbyt wielka. Wszedł w miejsce pod schodami.
-Halo?- zapytał rozglądając się. Przerażony wyciągnął rękę, by zaraz poczuć na niej czyjeś zimne opuszki. Seji bo nie widział kto go dotyka, jednak nie mógł uciec, strach nad nim panował.
-Przestraszyłeś się mnie?- Powiedział czerwono-oki wyciągając komórkę z kieszeni i oświetlając nią swoją twarz.
- ZGŁUPIAŁEŚ- Seji lekko klepnął Karakuriego w głowę i gwałtownie pociągnął za rękę, przyciągając go tym samym bliżej siebie- Jeszcze jeden taki numer a przysięgam, że Cię uduszę!- Seji patrzył na chłopca ze wściekłą miną.
-Ok nie denerwuj się tak- Karakuri ku zdziwieniu Sejiego, okazał w tej sytuacji choć trochę emocji, ponieważ patrzył na  niebiesko-okiego z jakby lekkim wyrzutem sumienia.
-Idziemy- Powiedział Seji ciągnąc za rękę czarno-włosego.

     -MAM TWOJĄ ZGUBĘ ASAMI- Krzyknął wyraźnie zdenerwowany Seji
-Co taaaak dłuuuuuuugo?! Praktykowaliście y~a~o~i? -Asami szturchnęła lekko Sejiego w ramie
-Nic nie praktykowaliśmy, lepiej chodź- Seji złapał Asami za ręką i szybko ruszył przed siebie- WY WRÓĆCIE RAZEM, JA MUSZĘ Z NIĄ POGADAĆ, PO ZA TYM RYU, TY MASZ DO TEGO TAM PO DRODZE!- Seji nie odwracając sie pomachał Ryu i Karakuriemu i ruszył przed siebie razem z Asami. Chwilę później pozostała dwójka zrobiła to samo.
********************************************************************

Nikt nie zginął bo jest zbyt późno żebym myślał nad torturami... Chciałem to napisać ale skończę to w 2 części tego rozdziału. Myślę że aż tak tragicznie nie było, dziękuje za przeczytanie~~ <3

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział IV

Plasiam że tak długo nic nie wstawiałem
Przez pare miesięcy nie miałem dostępu do internetu i tak jakoś wyszło, teraz akurat mam chwilkę więc mogę coś pomyśleć -w- A i przepraszam za błędy w pisowni ;_; mój polski jest okropny


  
 
 -Jesteś tu?- Zapytał chłopak otwierając drzwi do domku ciotki, jednak nie uzyskał żadnej odpowiedzi, nie chciał zastanawiać się nad tym dlaczego dziewczyna na niego nie czeka.
Nie było zbyt pózno ale Karakuri był wyraznie zmęczony, wydawało się wręcz że zaśnie na stojąco.
Kiedy już sięgał by pochwycić za klamkę drzwi sypialni   spostrzegł, że na jego dłoni i z nikąd pojawia się dłoń kogoś obcego. Niewzruszony odwrócił się by ujrzeć stojącą obok dziewczynę.
-Wróciłeś- Zapytała tajemnicza dziewczyna z szerokim uśmiechem.
-Jak widzisz.
-Nie bądz taki markotny, próbowałam coś załatwić, nie chcesz bym spełniła twe marzenia o byciu "normalnym"?
-Niby jak?-Odpowiedział beznamiętnie chłopak.
-Od jutra zaczniesz naukę w Harimie, ale..- Przerwała czerwonooka patrząc na chłopaka z góry.
-Ale?
-Ale będziesz musiał być mi posłuszny od teraz już do końca, a ja będę spełniała każdy Twój kaprys-Karakuri odpowiedział milczeniem, otworzył drzwi do pokoju i mocno je za sobą zatrzasnął, zastanawiał się jak to możliwe by wszystko poszło tak szybko i tak gładko lecz z drugiej strony był szczęśliwy gdyż zawsze marzył by tak jak każdy w jego wieku chodzić do normalnego liceum i w końcu spotkać nowe twarze.

    Karakuriego obudziło mocne stukanie, jak gdyby ktoś stukał czymś twardym o drzwi, odwrócił się więc leniwie w ich stronę i nie dziwiąc się już w ogóle zobaczył czerwonooką.
-Chyba zapomniałeś gdzie masz dziś pójść.
-O niczym nigdy nie zapominam.
-Więc na co czekasz?- Dziewczyna podeszła do biurka które mieściło się obok łóżka chłopaka, podniosła z niego laleczkę i podoła mu ją-Masz to ze sobą zawsze nosić, w razie czego- Chłopak spojrzał na nią pytająco, ale jak poleciła dziewczyna włożył laleczkę do kieszeni.
Kiedy wychodził na zewnątrz zamykając drzwi widział machającą mu z wewnątrz domu dziewczynę, mocno zatrzasnął drzwi a potem zamknął je na klucz, myślał że jeśli tak zrobi to dziewczyna już za nim nie pójdzie, w końcu tylko on miał klucze.

  Stojąc przed drzwiami wielkiego budynku szkoły Karakuri wahał się chwilę, zastanawiał się czy czerwonooka go nie okłamuje, przecież takich rzeczy nie da się załatwić z dnia na dzień, zastanawiał się jeszcze chwilę ale coś skłoniło go do otwarcia drzwi. Kiedy wszedł do środka zobaczył coś co było mu całkiem obce, błądził przez pewien czas korytarzami, nie wiedząc już co ma robić sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej laleczkę, kiedy mocno ją ścisnął coś kazało mu wejść do sali naprzeciwko.
   Gdy wszedł do środka jego oczom ukazali się ludzie siedzący w ławkach ustawionych w dziwne rządki, patrzył na nich ze zdziwieniem i ze wzajemnością, trwało to chwilę aż w końcu nauczycielka, która ty czasem wykładała japoński przerwała milczenia.
-Ty pewnie jesteś...- Przerwała na chwilę nauczycielka -Karakuri tak?-Spojrzała na chłopca, który nie był ubrany w odpowiedni strój a w ręce zamiast podręcznika trzymał laleczkę.
-Tak- odpowiedział chłopiec nie ukazując przy tym wielkich emocji.
-Gdzie jest Twój mundurek?- Zapytała japonistka
-Nie wiedziałem nic o żadnym mundurku
-To Twój pierwszy dzień tak?
-Tak..
-Nie powinni Cię w ogóle wpuścić do szkoły w takim stroju, ale jeśli to Twój pierwszy dzień to mogę to zrozumieć, usiądź tam- Nauczycielka wskazała chłopakowi puste miejsce na końcu sali, a sam Karakuri zrobił tak jak mu polecono- A teraz przejrzymy waszą pracę domową, może nowy kolega przedstawi nam swoje notatki-Japonistka spojrzała na Karakuriego poprawiając spadające z nosa okulary.
-Nie mam żadnej pracy domowej- Odparł Karakuri nie okazując w dalszym ciągu emocji
-Przychodzisz na zajęcia bez podręcznika, bez notatek, bez pracy domowej i w dodatku wchodzisz do szkoły bez mundurka i jeszcze przychodzisz na końcówkę lekcji i przeszkadzasz w jej prowadzeniu nie mamy tutaj specjalnego traktowania dla nowych uczniów, niestety będę musiała to odnotować i mam nadzieję że takie zachowanie już się nie powtórzy a jeśli nie masz notatek to poproś kogoś by Ci je pożyczył, ale jak narazie  licz się z tym że na następnych zajęciach nie będę taka pobłażliwa -Karakuri jedynie skinął głową, gdy nagle usłyszał dźwięk dzwonka, patrzył jak z wolna wszyscy opuszczają klasę jednak nie wiedział dlaczego, chwilę siedział jeszcze w ławce aż w końcu podszła do niego dziewczyna o typowej japońskiej urodzie.
-Nie będziesz szedł?-Zapytała z uśiechem
-Gdzie?-Karakuri spojrzał na nią z niezrozumieniem
-No na przerwę, skąd żeś sie urwał- Dziewczyna zachichotała i jednocześnie podoła rękę Karakuriemu-A tak w ogóle to jestem Asami, jak chcesz to mogę pokazać Ci co i jak tutaj, notatki też chętnie pożyczę i jeśli będziesz miał jakieś pytania to śmiało-Karakuri podał dłoń Asami i wstał z przed ławki, dziewczyna wyszła razem z nim z klasy i w dalszym ciągu trzymając za dłoń pędziła z nim przez korytarze.
-Przedstawię Cię moim znajomym, chodzą z nami do klasy, napewno ich polubisz- Dziewczyna pociągnęła Karakuriego na zewnątrz i przyszła z nim do miejsca gdzie w zwyczaju miała spędzać przerwy razem z resztą swoich znajomych, oboje stanęli przed dwójką chłopców rzucających do siebie piłeczką.
-Seji, Ryu!- Zawołała Asami a dwójka znajomych szybko do niej podeszła- To jest Karakuri-Kontynuowała-Karakuri to jest Ryu- Dziewczyna wskazała palcem chłopaka o czarnych włosach i brązowych oczach-A obok stoi Seji- Karakuri długo przyglądał się Sejiemu ponieważ nigdy nie widział ani też nie słyszał o japończyku który miałby tak jasne włosy i oczy.
-Może kolega by się nam przedstawił- Powiedział poirytowany Ryu- Karakuri naśladując wcześniejszy gest Asami podał jednemu i drugiemu chłopcu  dłoń.
-Ja jestem Karakuri Nakatomi- Kiedy chłopiec przedstawił im swoje nazwisko cała trójka spojrzała na siebie.
-Nakatomi?- Zapytał Seji
-No tak- Karakuri popatrzył beznamiętnie w stronę chłopaka- Atmosfera zrobiła się conajmniej niezręczna przez krótki moment wszyscy milczeli aż Ryu zabrał głos.
-To Tobie w tym wypadku rodzice zginęli tak?- Karakuri spuścił głowę lecz Ryu nie miał zamiaru przestać mimo iż Asami spojrzała na niego jednoznacznie- I to Tobie ten opiekun zmarł, znaczy się został zamordowany? A i jeszcze ciotka Ci zaginęła, przynosisz pecha jak widzę- Karakuri spojrzał na niego z gniewem w oczach- Albo jesteś mordercą- Roześmieł się Ryu- W każdym razie mam na Ciebie oko, a i śliczne masz te soczewki, ale raczej czerwone oczka w Japonii nikogo nie przerażą- Powiedziawszy to Ryu odwrócił się od reszty i machnął ręką wchodząc z powrotem do budynku, pozostała dwójka milczała jeszcze chwilę, lecz nagle chcąc zmienić temat Seji odezwał się kładąc dłoń na ramieniu Karakuriego.
-A co do Panny Yuki to się nie przejmuj
-Panny Yuki?
-No tak tej nauczycielki która tak po Tobie pojechała, chociaż radzę Ci się sprężyć bo spokojnie może Cię oblać a radzę Ci żebyś na nią uważał bo jak już się uwezmie na kogoś to wolałbym nie być w jego skórze, a jak widzisz raczej nie przypadłeś jej do gustu, jak chcesz dam Ci notatki.
-To go pocieszyłeś Seji- roześmiała się Asami.
-No dobrze, ale mundurek?- Karakuri popatrzył z dołu na wyższego o conajmniej pare centymetrów chłopaka
-Mundurek muszą Ci uczyć ale z tym też mogę Ci pomóc, jeszcze jakieś pytania?
-Wiesz gdzie mieszka ta  Panna Yuki? Chciałbym ją przeprosić.
-Możesz iść do pokoju nauczycielskiego tam ją znajdziesz
-Chciałbym jednak przeprosić ją po swojemu
-Chyba wiem, mogę Cię wieczorem zaprowadzić jeśli tak Ci zależy- Karakuri skinął głową wyrażając tym samym zgodę. Po tej rozmowie cała trójka wróciła z powrotem  do budynku.


-I jak?- Zapytała czerwonooka dziewczyna od razu po tym kiedy Karakuri wrócił do domu
- Może być.
-I tak wszystko widziałam więc niepotrzebnie pytam, po co idziesz dziś do tej larwy?
-Muszę coś załatwić.
-Co takiego?
-Pójdziesz ze mną, więc i tak będziesz słyszeć- Karakuri ściągnął z wieszaka jedynie kurtkę i ponownie wyszedł na zewnątrz czekał na niego Seji i razem udali się w stronę domu Panny Yuki, a czerwonooka przyglądała się im z szerokim uśmiechem.
-Więc tam mieszkasz?- Zapytał Seji skrępowany ciszą która towarzyszyła im dłuższą chwilę
-Tak.
-Z kim mieszkasz?
-Aktualnie mieszkam sam, czasem ktoś mnie odwiedzi ale to jest żadkość
-Mogę wpaść i przynieść Ci mundurek, może znajdę jakiś z którego wyrosłem- Seji zatrzymał się przed dużym domem- To tu, czekać na Ciebie?
-Nie musisz czekać, trafię do domu- Seji wzruszył ramionami i powoli zaczął oddalać się z pola widzenia czerwonookiego.
    Karakuri podszedł do drzwi  i nie pukając otworzył je, przeszedł przez cały dom w poszukiwaniu Panny Yuki aż w końcu zastał ją klęczącą na podłodze, szukającą i przy okazji segregującą jakieś dokumentu, Karakuri przysiadł na łóżku które znajdowało się niedaleko nauczycielki.
-Ładny ma Pani dom- Japonistka aż podskoczyła ze strachu, ale gdy ujrzała twarz ucznia troszkę się uspokoiła
-Jak tu wlazłeś?!- Powiedziała oburzona Yuki
-Drzwi były otwarte, a ja chciałem przeprosić za swoje zachowanie, więc wszedłem- Panna Yuki uśmiechnęła się i cała złość z niej wyparowała.
-To miłe ale następnym razem użyj dzwonka- Nauczycielka wróciła do zajęcia odwracając się tym samym do chłopca plecami.
-A mogę o coś spytać?
-Jasne- Odpowiedziała krótko
-Ma Pani dzieci?
-Wiesz w szkole mówią do mnie "Panna Yuki" więc ani męża ani dzieci nie mam i to pytanie było niestosowne
-Tak, przepraszam- Karakuri wziął do rąk poduszkę, wstał z łóżka, podszedł do  japonistki i sięgnął do kieszeni- A mieszkasz sama?
-Nie jesteśmy na "Ty" ale jeśli tak Cię to interesuje to odpowiem, tak, mieszkam sama- Karakuriemu tyle wystarczyło, podszedł do klęczącej panny Yuki, a z kieszeni wyjął scyzoryk który zawsze miał przy sobie, szybkim ruchem przyłożył poduszkę do twarzy nauczycieli tak by stłumić jej krzyki a jednocześnie pozbawić oddechu.
Nauczycielka próbowała desperacko uwolnić się z uścisku, drapiąc dłonie chłopca i jednocześnie upadając na podłogę twarzą do niej, Karakuri usiadł na plecach nauczycielki i jedną ręką przytrzymywał jej głowę tak, aby nie zdołała odciągnąć jej od poduszki.
Japonistka rozpaczliwie próbowała zaczerpnąć powietrza jednak bezskutecznie.
Kiedy Chłopiec zorientował się, że nauczycielce brakło sił, zaczął zadawać ciosy scyzorykiem, jeden po drugim. W tej chwili przechodziło przez niego uczucie satysfakcji, wiedział że nie poniesie kary i wiedział też że w ten sposób już nikt nie będzie wobec niego taki jak właśnie Panna Yuki, a nawet jeśli to może się go łatwo pozbyć właśnie tak, jak zrobił to przed paroma minutami.
  Kiedy Karakuri nie wyczuwał pulsu japonistki, zszedł z jej "podziurawionych" od ciosów pleców, patrzył na jej martwe ciało jeszcze przez chwilę, a kiedy odwrócił się w stronę wyjścia zobaczył czerwonooką dziewczynę która klaskała jednocześnie się uśmiechając.
-Widzę, że już Ci się spodobało- Roześmiała się
-Nie wiem o czym mówisz- Dziewczyna podeszła do Karakuriego i szepnęła prosto do jego ucha.
-Tak właśnie będziesz mi się odpłacał, ale to Ty sam jak narazie wybierasz ofiary..
    Co miało znaczyć "jak narazie" czy tajemnicza dziewczyna chce powoli zawładnąć Karakurim?
Nie wiem, ale jedno jest pewne. Ktoś musi być następny.