środa, 25 września 2013

Rozdział III

WYBACZCIE MI ŻE NIE BYŁO MNIE DŁUŻEJ NIŻ MIAŁO NIE BYĆ ! Wracam z kolejną porcją chaotycznego pseudo horroru, nie pisałem długo i chyba się odumiałem, ale liczę na to że jakiemuś człowiekowi przypadnie do gustu~~ postaram się wrzucać kolejne notki częściej tak więc miłego czytania ~~ A I WAŻNE ! W OPISACH POSTACI POJAWIŁY SIĘ PROJEKTY (rysunki postaci) WIĘC ZACHĘCAM DO KLIKNIĘCIA W LINK BO RYSUNKI SĄ ŚLICZNE C:
WYKONANE PRZEZ znajomą YUMI! 
*************************************************************************


 -Więc mały teraz musisz się skupić - powiedział facet w mundurze siedzący naprzeciwko chłopca.
-Mówiłem już Panu pare razy, niby jakie miałbym podstawy by tego dokonać?
-Chociażby sam fakt, że byłem tam sam Ty, nikogo innego dookoła.
-Więc naprawdę Pan uważa że byłbym w stania?- mężczyzna z wściekłością poderwał się z siedzenia i uderzył obiema dłońmi o dzielący ich stolik.
-Rozumiesz że nie chodzi tu o jakąś kradzież łopatki dzieciątku z piaskownicy tylko O MORDERSTWO, a raczej nic ZUPEŁNIE NIC nie wskazuje na to by ktoś inny, prócz Ciebie rzecz jasna, znajdował się w tym pomieszczeniu!
-A co wskazuje na to, że właśnie ja to zrobiłem?- Chłopiec popatrzył niewinnie, a po tych słowach policjant usiadł podpierając głowę dłońmi.
-Więc opowiedz od początku. Co robiłeś przed dokonaniem morderstwa, co robiłeś tego właśnie dnia około godziny 19? Jak znalazłeś ciało ?
-Powtarzam już piąty raz, więcej tego nie zrobię-Karakuri westchnął głośno- Wstałem, ubrałem się i ty momencie było wszystko w porządku, siedział na pierwszym piętrze jak zwykle czytając jakieś durnowate książki, wyszedłem z domu i miałem wrócić jak zazwyczaj..- policjant przerwał chłopcu- Gdzie wyszedłeś?
-Nie uczę się dlatego chodzę na prywatne lekcje, albo uczę...Uczyłem się z Tanaką, ale to już sprawdziliście, czyż nie? Kontynuując, wróciłem i po prostu tam leżał, no na litość Boską mówię Panu.
-Dobrze wystarczy- Mężczyzna wyszedł razem z chłopcem z pomieszczenia, wyszli na korytarz, a oczom chłopca ukazała się smukła blondynka, która jak najszybciej podbiegła do niego i objęła ramionami...

************************************************************************

-Zawsze sprawiałeś problemy- powiedziała blondynka wynosząc kolejne pudełka z bagażnika samochodu-Jeszcze mnie sie trafił, pecha przynosisz!
-Rozumiem ciociu, nie musisz mnie lubić ale wisi na Tobie cholerny obowiązek- chłopak odbierał od kobiety pudełka i zanosił je do domu, kładąc tuż obok drzwi.
-Jeszcze żeby Twoja matka się jakoś odwdzięczyła- Ciotka zamknęła bagażnik z wielkim hukiem-A tak to, mam darmozjada na głowie.
-Szkoda że tylko przed ludzmi jesteś taka milutka i troskliwa
-Ty mi nie pyskuj! Ejże - blondynka zatrzasnęła drzwi- Nie wiesz jak trudno samotnej kobiecie dziecko utrzymać! Centa od Twojej matki w testamencie nie dostałam! A teraz jej mam jeszcze przysługi robić!? Ani mi się śni!- Po tych słowach chłopiec otworzył szerzej oczy, wpatrując się w kobietę jakby miał ją zabić wzrokiem i w tym samym momencie usłyszał cichutki głosik "spodobało Ci się prawda Karakuri?"obejrzał się dookoła sprawdzając kto mógł to powiedzieć, sięgnął do kieszeni spodni i wyjął z niej mała laleczkę-A więc to Ty... Tylko jak Ty to robisz- chłopak wpatrywał się w laleczkę do chwili, kiedy jego ciotka nie podeszła i nie wytrąciła mu jej z rąk-Taki z Ciebie facet a lalkami się będziesz bawił! Już mi brać te pudła na górę ! I żebym Cię tu oglądać nie musiała !- Karakuri poczuł ogromny gniew, podszedł do ciotki i popatrzył na nią z kamienną twarzą.
-Niby przynoszę pecha-sięgnął do tylnej kieszeni- Powiem Ci coś droga ciociu~ Może i to dziwny zbieg okoliczności że wokół mnie dzieje się tyle fascynujących rzeczy, a może to po prostu jest zamierzone?
-O czym Ty mówisz gówniarzu ! Ale już ! Sio na górę - Karakuri złapał ciotkę za przedramię.
-Ależ dobrze wiesz o czym ja mówię, nie chcesz mnie? Proszę bardzo, już mnie nie zobaczysz, mogę Ci to zagwarantować-chłopak wyjął nożyk, który szybkim i zdecydowanym ruchem wbił w miejsce tuż pod mostkiem kobiety, zaś ta upadła na ziemię powoli wyjmując nożyk- Nie będziesz mi mówiła, że jestem słaby, albo że nie masz zamiaru mi pomóc- chłopiec podszedł do kominka i wyjął z szufladki obok niego pogrzebacz, wrócił do kobiety, która próbowała rozpaczliwie złapać za słuchawkę telefonu stacjonarnego, a gdy miała już ją w ręce, chłopak uderzył ją pogrzebaczem z ogromną siła, blondynka wbijając twarz w podłogę jęknęła przeraźliwie upuszczając słuchawkę, a chłopiec z coraz bardziej napływającą złością i wielką siłą uderzał ciotkę na przemian w głowę i w plecy przyprawiając ją o przeraźliwe i głośne jęki. Kiedy kobieta poddała się, a jej ciało przestało się ruszać i jęki ustały, Karakuri puścił narzędzie, a potem obrócił głowę i ujrzał za sobą dziewczynę siedzącą na stoliku, klaszczącą i śmiejącą się.
-No ładnie ładnie! Widzę, że nabierasz wprawy, nawet sprawiło Ci to przyjemność~~ poszło z Tobą szybciej niż z innymi!
-Co teraz, chyba nie zgłoszę tego znów na policje, to by było podejrzane ...
-Tu masz racje, dziewczyna przyglądała się swoim dłoniom- Schowaj ją gdzieś, nie mam pojęcia, zakop, wyrzuć? Nie wiem.
-Jeśli ją zakpię, mogą ją znaleźć.. Chociaż-chłopiec zastanowił się chwilę, wyszedł do łazienki i p chwili wrócił z jakąś butelką w ręce, podszedł do ciała blondynki, odwrócił je nogą tak aby "leżała" na plecach, odkręcił wieczko i zaczął wylewać na ciało zawartość butelki.
-Co to? -Zapytała zdumiona dziewczyna.
-Wybielacz.
-Co chcesz zrobić? Podpalić?
-Skądże, zakopie, ale zrobię to tak, aby jej nie znaleźli.
-Jak?
-Jeśli ze mną pójdziesz, pokaże Ci- Kiedy Karakuri opróżnił już całą butelkę z wybielaczem, zdjął koc z kanapy i owinął w niego ciało, a gdy już całkiem pociemniało chłopak wyszedł do ogrodu ciągnąc z sobą koc.
-Teraz patrz- złapał za łopatę która leżała oparta o ścianę domu.
Długą chwilę męczył się z wykopaniem głębokiego dołu, ale gdy w końcu się udało, sturlał tam ciało popychając je, parę godzin dokładnie zasypywał dół, a gdy to się udało wrócił zmęczony do budynku, jak gdyby nic się nie wydarzyło.

***********************************************************************